9 mar 14

Numer 52: Bajkonur

Autor: Yarot | Kategoria: Licze ogólnie

►Wstępniak

Cieszy mnie ogromnie liczba komentarzy. Widać po nich, że ktoś tu zagląda, czyta i może coś na ten temat napisać. Krytyka jest zawsze dobrze widziana – bo pokazuje kierunek, który kuleje lub go nie ma. W jednym z komentarzy zwrócono uwagę o nieczytelność i mętlik. Przychylam się do tego i postanawiam poprawić. Jednak nadal podtrzymuję – recenzji i wywiadów nie będzie póki się ktoś nie znajdzie i nie przeprowadzi tego. Ale reszta będzie bez zmian. Dziś tekst o gwiazdach (stąd w tytule nazwa kosmodromu) w postaci recenzji dwóch filmów oraz tekst o Rosji i Ukrainie (stąd w tytule rosyjska nazwa kosmodromu). Proste i łatwe teksty, przynajmniej jeśli chodzi o recenzję. Drugi o Rosji to próba wizualizacji myśli MG wokół konfliktu za naszą wschodnią granicą. Tutaj może być trochę plątaniny, ale kilka pomysłów może ktoś znajdzie dla siebie i swojej drużyny.

Pułap 16 komentarzy do kolejnych numerów bloga ogłoszony w poprzednim numerze został już wypełniony. Wystarczył jeden numer, ale to pierwszy numer po reaktywacji więc miał większą niż zwykle dawkę komentarzy. Przyzwyczaicie się, spowszednieje wam i potem ledwo dwa lub trzy komentarze się znajdą lub nawet nie to. Zgodnie z obietnicą na 3 wydaniach się nie skończy. Po nich będą … kolejne trzy choć limit komentarzy może się zwiększyć i będzie już dużo trudniej. Będę musiał chyba skorzystać z jakiejś „dupy” by podgrzać atmosferę i sprowokować co poniektórych :) Ale to ostateczność. Niech wygra tekst, na dupy jeszcze przyjdzie czas.

Zapraszam do komentowania, do pisania i do udzielania się. Grajcie, piszcie i bawcie się!

►Gwiazdy w obsadzie i obsada gwiazd

Wystąpienie filmu fantastycznego na Oscarach nie jest zbyt częste i jeśli już coś takiego się zdarzy to zwykle dostaje statuetki w kategoriach technicznych a nie w tych poważnych – jak reżyseria, najlepszy film czy główna rola. Wyjątkiem jest tu Władca Pierścieni, ale i film jest bardzo wyjątkowy. W tym roku pojawiła się „Grawitacja” i zgarnęła kilka statuetek technicznych, ale nie tylko. Reżyser Alfonso Cuaron pokonał w kategorii „Najlepsza reżyseria” samym wielkiego Scorsese z jego „Wilkami z Wall Street”. Jeszcze przed Oscarami chciałem obejrzeć ten film, bo oglądam wszystko co ma etykietkę fantastyka, horror i fantasy. I nie miałem jakichś specjalnych oczekiwań. Czytałem, że tam mało się dzieje, że jest kilka nielogiczności i że generalnie nie jest to nic, co byłby w jakikolwiek sposób przełomowe czy wyraźnie bijące konkurencję na głowę.

Obejrzałem. W całości. I muszę przyznać jedno – film jest interesujący. Nie widziałem tego w 3D i podejrzewam, że film zyskuje bardzo dużo. Kilka ujęć jest zrobione jakby specjalnie pod ten rodzaj obrazu co można dość łatwo wychwycić – łapanie śrubki czy ogień w kabinie. Jednak skupiając się tylko na samym płaskim obrazie widoki są równie cudne. Naprawdę ktoś się przyłożył i pokazał Ziemię oraz ziemską atmosferę w sposób ciekawy i imponujący. Przesuwająca się majestatycznie bryła ziemi, chmury oraz zabawa słońcem dają naprawdę dobre efekty. Do tego drugi aspekt – grawitacja – a w zasadzie jej brak, też jest ciekawie pokazany. Ludzie obijają się jak kukiełki od stalowych konstrukcji, odrzut z butli potrafi ogłuszyć a pędzące przez pustkę kosmiczne śmieci zbierają krwawe żniwo. Faktem jest, że do tej pory tego tak nie pokazywano. No, może coś tam w „Armaggedonie” było jak prom kosmiczny ulega skasowaniu, ale nie na taką skalę jak w „Grawitacji”. Kilka bardzo fajnych scen jest w „Raporcie Europa”, który jak do tej pory jest dla mnie wyznacznikiem dobrego filmu sf bliskiego zasięgu. Każdy fantasta powinien obejrzeć dzieło Hiszpana i samemu się przekonać.

Efekty to jednak nie wszystko. I dalej nie jest już tak różowo. O grze aktorskiej trudno mówić – jest ona ograniczona do głosu bo większość czasu wszyscy spędzają w kombinezonach i nie sposób jest wyczytać z ich twarzy gry emocjami czy przeżyciami. Zostaje głos i dialogi, które są poprawne i nie są czymś wybitnym. Kilka z nich pojawia się w różnych innych filmach czy książkach – a dotyczą oczywiście osamotnienia, paniki oraz wspomnień, które zostają na Ziemi i które ciągle siedzą w nas. Tutaj nikt Ameryki nie odkrył i może dobrze, bo silenie się na jakieś przeintelektualizowane rozmowy byłoby zabiciem filmu.

Wspomnę o muzyce. O dziwo, obraz dostał za niego Oscara. Mi muzyka nie przeszkadzała więc dobrze komponowała się z filmem, ale nie ma żadnego motywu, który bym gwizdał pod nosem. Nie zapada w pamięć i rozpatrywanie jej oddzielnie od obrazu nie ma sensu. Dobra muzyka nie jest uniwersalna a uniwersalna nie jest dobra. Dlatego ciężko powiedzieć, co tu zostało nagrodzone – czy współgranie z obrazem czy jednak uniwersalne walory muzyczne. Jak dla mnie dużo ciekawsza była muzyka z „Hobbita” niż z „Grawitacji”. Też współgrała z obrazem i jest dobra do posłuchania oddzielnie, z płytki w wieży. Muzyka z „Grawitacji” jest dobra tylko jak gram w X-COM. W każdym innym przypadku jest męcząca. Z „Hobbita” pasuje i do filmu i do pracy w Excelu, posłuchaniu przy książce lub przy piwie.

Ostatnim elementem jest logika. Nie znam się aż tak na pracy w skafandrach orbitalnych oraz zachowaniach w niskiej grawitacji. Jednak kilka semestrów fizyki na polibudzie przebyłem i kilka rzeczy jest mi znajomych. Tutaj jest różnie i jeśli patrzy się na film jako właśnie film – musi się coś dziać i dzięki temu kręci się akcja – to jest dobrze. Jeśli ktoś próbuje spojrzeć na to jak na dokument i rozważać każde aspekty możliwych zdarzeń to może się przejechać. Tutaj będzie bez spojlerów, ale jak dla mnie to dwa momenty filmu (no, w zasadzie jeden moment i jedna decyzja) na których opiera się akcja są bardzo, bardzo, bardzo naciągane. W dodatku są one kluczowe dla filmu więc ich wycięcie albo by skończyło film, albo zrobiło z niego nudne flaki z olejem. Dlatego doceniam film i patrzę na to, jak na film. W końcu to sf, gdzie fiction też musi się zdarzyć.

Film polecam. Na tak dużą liczbę Oskarów nie zasłużył, ale obejrzeć go jest warto. Tym bardziej, że prawdziwych filmów z gatunku hard sf jest naprawdę mało i trzeba docenić to, co widać. Gwiazd jest tu kilka – szczególnie na tle kosmicznej otchłani. Wystąpienie Clooneya i Bullock nie było konieczne by przedstawić „Grawitację” właśnie w taki sposób. Jednak niewątpliwie magia nazwisk przyciągnie do kin nie tylko fantastów, ale i miłośników tych dwóch aktorów. I, mam nadzieję, że się nie zawiodą oglądając swoich ulubieńców w takim obrazie.

Zupełnie inaczej przedstawia się „Movie 43”. O nim nie będę się rozpisywać bo naprawdę nie warto i liczba malin, jaka została mu przyznana jest adekwatna do tego, co ten film reprezentuje. A reprezentuje wszystko to, z czego amerykańskie komedie ostatnich lat, są znane. Szkoda tego, bo gwiazdorska obsada, którą wykorzystano tutaj, jest naprawdę imponująca. I jest to przykład, że gwiazdy w obsadzie nie gwarantują dobrego widowiska. Słaby scenariusz i kiepska reżyseria udowadniają, że można położyć każdy film, nawet ten z Kate Winslet.

Nie rozumiem powodów, dla których zebrano tylu znanych aktorów w takiej szmirze. Liczono pewnie, że same nazwiska przyciągną ludzi a to się liczy. Każdy z nich kupi bilet a że film jest słaby to już nie jest istotne. Kasa i tak płynie. Problem jest jednak potem bo gwiazda naraża swoją karierę, producenci przyszłe zyski z dystrybucji DVD a widz pomstuje, że dał się naciągnąć na takie byle co. Na dłuższą metę każdy straci, ale jakoś nikogo to nie odstraszyło. Dziwne to, bo przecież tępaki nie siedzą w wytwórni i musieli liczyć się z takim odzewem wśród widzów. To może tu jest klucz tego filmu – widz.

Nawiązując do poprzedniego numeru bloga – najwyraźniej nie pasuję do targetu. Nie śmieszą mnie genitalia na brodzie, defekacje na kogokolwiek czy naśmiewanie się z miesiączki. Ale może to kogoś śmieszy. Ludzie różnie oceniają to „dzieło” – od badziewa po arcydzieło. Nie ma ocen pośrednich. I może o to chodziło. Wzbudzić skrajne emocje, pojechać po tych najniższych i zobaczyć, co się stanie. Wielu się odwróci, ale inni zostaną i będą oglądać. Bo teraz są takie czasy, że na końcu tęczy jest co prawda złoto, ale trzeba za nie słono zapłacić. Gagi są tak bezpośrednie, że chyba tylko brak strzałek dzieli je od łopatologii. Scenariusz tak naciągany, że tylko spinacze gwiazd jakoś trzymają to w ryzach. I szkoda, że reklama tego filmu zwyczajnie oszukuje i kłamie powodując, że w biały dzień zostaje się okradzionym z pieniędzy na bilet.

Te filmy są tak różne jak dzień i noc. Wspólnym mianownikiem są gwiazdy, które jednak nie zmienią ludzkiej głupoty i nieudolności, ale mogą pomóc w czymś ciekawym i interesującym. Oba filmy oglądasz na własne ryzyko – gustu nikt ci nie wtłoczy do głowy. Od ciebie zależy czy wybierzesz niebieską czy czerwoną pigułkę.

 

►Rosja, Krym i Majdan w oczach MG
Obecna sytuacja polityczna na wschodzie nie jest dobra i nie należy się z niej śmiać czy w jakimś stopniu bagatelizować. Nie szkodzi to jednak spojrzeć na nią jak na przygotowanie pod kilka sesyjnych pomysłów. W końcu to codzienność dostarcza najwięcej pomysłów, które można wykorzystać. Polityka nie jest tutaj niczym szczególnym i kilka jej aspektów można zastosować jako haczyki w przygodach lub zbudować nawet całą kampanię. Poniższe to tylko przykład tego, co może siedzieć w głowie MG, który zastanawia się nad tym, gdzie rzucić teraz drużynę lub jak ją wkręcić w pożądane wydarzenia.

Współczesność to oczywiste przełożenie na systemy współczesne lub bazujące na naszej rzeczywistości (przeszłości lub teraźniejszości). Konflikt na Ukrainie i związana z tym aktywność Rosjan to niezwykle ciekawy i niebezpieczny przypadek. Wejście Ukrainy do Unii blokowane przez klasę rządzącą lub nawet szare eminencje w postaci oligarchów to już samo w sobie jest niezła zagwozdka. Oczywiście wewnętrzna rewolta nie jest w smak Rosjan, którzy mają w tym rejonie interesy, których nie odpuszczą. Tryby konspiracyjnego układu na wschodzie i macki niewidocznych przeciwników zaczynają być widoczne wszędzie. A gdyby popuścić wodze fantazji i zamieszać w tym kociołku?

Weźmy chociażby boginię Berehynię czyli po naszemu brzeginkę. Jej pomnik, słusznej wielkości, stoi na Majdanie i dumnie przedstawia ducha Ukraińców. Co, gdyby to właśnie ona sprawiała takie kłopoty dla ludzi na Majdanie? Jej magiczny wpływ działałby na niektórych ludzi powodując zbiorowy obłęd lub wręcz fanatyczne oddanie swojej idei (w tym przypadku niepodległości z nutką narodową). W miarę zaogniania sytuacji, jej moc by rosła a zdarzenia wokół stawałyby się coraz bardziej gwałtowne. To niemal samonapędzające się koło obłędu z którego nie będzie się można łatwo wyrwać. To by mogło tłumaczyć przeobrażenie się spokojnego wiecu w szarpanie i skandowanie haseł patriotycznych aż do użycia siły i strzelania.

Inną stroną medalu jest to, że rozkazy o strzelaniu powstawały gdzie indziej, przez co ludzie na Majdanie byli tylko wykonawcami woli rozkazującego. Ten, siedząc daleko, byłby poza wpływem brzeginki. Jednak mógł o takowym wpływie wiedzieć. I go wykorzystać. Odpowiedni ludzie w odpowiednim miejscu mogą łatwo odprawić rytuał pod pozorem modlitwy za ojczyznę. Nawet niekoniecznie musiałaby to być magia – rosyjskie zaawansowanie w czynnik psi i prace badawcze w instytutach Popowa są tajemnicą poliszynela ale nie można ich zaniedbać. Wystarczy wzbudzić działania kontroli tłumu poprzez ideę lub symbol (w tym przypadku brzeginkę) by doszło do spodziewanej reakcji. Przy początkowym chaosie i tysiącach ludzi wszędzie na ulicach, przeprowadzenie takiego rytuału/procesu nie wzbudziłoby niczyich podejrzeń. A nawet jeśli coś by się stało to ludzie ci mogą zapewnić dyskrecję poprzez eliminację lub zastraszenie. Nie wiemy wszystkiego, co tam się dzieje i ponownie wykorzystując chaos można wiele zdziałać. Efektem było przebudzenie/ożywienie magiczne bogini. Przez to łatwo było kontrolować tłum a potem go wykorzystać i spowodować zamieszki. Coś takiego (jeśli chodzi o maskowanie działań służb)  już było zastosowane chociażby w kinowym X-Files, gdzie wyniki badań i próbki z nich zostały zniszczone w rzekomym zamachu bombowym na budynek FBI. Czasami historia lubi się powtarzać. Tylko kto na tym skorzystał i po co było robić sobie tyle zachodu z sięganiem po magię?

Wyobraźmy sobie dwa scenariusze – jeden to taki, że trzeba zdestabilizować Ukrainę a drugi polega na jej wzmocnieniu. Dwa różne końce kija, ale wszystko jest możliwe. Destabilizacja jest prosta w takim wydaniu – wybuchają zamieszki, rząd musi reagować, tłum jest gotów rozerwać każdego, kto mu się przeciwstawi. Opinia publiczna popiera jedną bądź drugą stronę a w sytuacji krytycznej włączają się w to państwa trzecie, w tym Rosja. Ukraina traci coraz więcej, a opinia międzynarodowa będzie starać się ją ratować. To może być dobry scenariusz na zasłonę dymną dla … Czernobyla. Nikt o nim teraz nie myśli, a jest tam coś, o co chodziło twórcom tego chaosu. Może coś, co spało przez tyle lat w sarkofagu, wreszcie się może przebudzić a dostając do ręki ludzkie rządze i krew może zrobić wiele.

Wzmocnienie pozycji Ukrainy też jest możliwe. Dzięki działaniom na Majdanie uda się oczyścić szeregi z ludzi niewygodnych lub obcych ideowo. To otwiera drogę do zmian ustrojowych a także dalszych postępowań administracyjnych. Może to wzbudzać niepokój państw trzecich (jak Rosja) przy poparciu niektórych. Oczywiście to może zapewnić komfortową sytuację dla … Czernobyla. A jakże :) Wszystkie drogi tam prowadzą. W kwietniu tego roku mija 27 rocznica wybuchu elektrowni. Rok temu, 12 lutego, doszło do zawalenia części dachu w budynku przylegającym do sarkofagu i istniało podejrzenie o jego uszkodzeniu. Wszystkiemu zaprzeczono, ale to może był właśnie moment, kiedy „coś” z sarkofagu się wydostało. Po roku znalazło sobie nowe miejsce.

Umieszczenie takiej sytuacji w Zewie czy Świecie Mroku daje dość ciekawe komplikacje i sytuacje, z którymi będą się musieli zmierzyć gracze. Ewidentnie do wykorzystania by to było w przypadku KULTU i może dawać całkiem fajny rys historyczny dla Shadowruna. W zasadzie wszędzie tam, gdzie spiskowa teoria dziejów ma miejsce, bieżące wydarzenia mogą być niezłym paliwem na podtrzymanie tego stanu. Jeśli ktoś lubi takie klimaty na sesji, to z powodzeniem może już coś szykować. Gracze będą wniebowzięci.

Za mało? To może wprowadzić na scenę Archanioła Michała. Jego pomnik stoi nieopodal na Majdanie i również może być zamieszany w różne działania. Co by było gdyby obie siły – chrześcijański anioł i pogańska boginka – zaczęły akurat teraz zmagać się o prymat na tych ziemiach? Obie siły, mające swoich wyznawców, będą dążyć do dominacji nad przeciwnikiem. I wszelkie chwyty będą dozwolone. Starcie starych bogów z nowym bogiem może przybrać epicki rozmach i jest dobrym tłem dla pomniejszych przygód. O ewidentnym zastosowaniu Kija, Szczeka i Chorwa oraz ich siostry Łybedzi nie muszę mówić. Legendarni założyciele i patroni Ukrainy mogą nieźle namieszać w tej wojnie bogów.

To teraz Krym. Rosyjski był od zawsze a fakt, że został podarowany dla Ukrainy w ramach ugruntowania współpracy pomiędzy republikami radzieckimi, niczego nie zmienia. Dążenia do przyłączenia do Rosji były, są i zawsze będą. A że teraz jest okazja do tego, by przeprowadzić to w miarę szybko, to dlaczego z tego nie skorzystać. To może znów zamieszać lekko i wyobrazić sobie, co by było gdyby…

Morze Czarne, a szczególnie jego dno, może kryć wiele ciekawych rzeczy. Dla miłośników Cthulhu nie muszę chyba dostarczać więcej powodów. Stały dostęp do dna morskiego bez patrzących oczu osób postronnych to gratka dla wszelkiej maści tajemniczych odkryć w ładowniach zatopionych statków czy dłubaniu w dnie morskim. Według niepotwierdzonej hipotezy Ryana-Pitmana Morze Czarne było kiedyś jeziorem a Krym w pełni ziemiami kontynentalnymi. Jednak w wyniku ruchów geologicznych doszło do „potopu” i ziemie te zostały zalane formując chociażby Krym. Co stało za tym zdarzeniem? Zlodowanie? Może. Pozostałości tego, co zostało zalane pewnie jeszcze są zagrzebane w mule i można się do tego dokopać.

Obecnie to cenny akwen dla Rosji – z racji bliskości sojuszników z NATO i możliwościami operowania floty w bezpośredniej bliskości Morza Śródziemnego. Flota czarnomorska zapewnia odpowiednią siłę uderzeniową w tym rejonie i do tego nie jest potrzebne posiadanie Krymu na własność. Gdyby jednak Krym w całości był rosyjski to można ją rozbudować, szczególnie infrastrukturę naziemną łącznie z magazynami czy laboratoriami. Marynarka wojenna zawsze może coś namieszać badając różne rzeczy – wpływ szybkości wynurzenia na organizm ludzki albo odporność nurka na zimno. Strategiczne znaczenie Krymu jest nie do przecenienia. Nie dość, że kontroluje się Morze Czarne to jeszcze stanowi dobry punkt wypadowy na Bliski Wschód, Turcję oraz północną część Afryki. Podniesienie stopnia zmilitaryzowania tego terenu może wzbudzić niepokój światowych potęg i wymusić na nich pewnych „działań prewencyjnych”. Jeśli ktoś lubi rozgrywki wywiadów, akcje sabotażowe lub bardziej wyszukane teorie konspiracyjne to śmiało może wrzucić w ten kociołek dowolny pomysł na wykorzystanie militarne ludzi lub sprzętu.

Do wykorzystania jest też jeden motyw – lot Siberia Airlines 1812, który rozbił się nad Morzem Czarnym niedaleko Soczi na południe od Krymu. Było to w 2001 i nikt z 78 ludzi na pokładzie nie przeżył. Samolot leciał z Izraela do Nowosybirska. Ciekawe co znajdowało się na liście przewozowej? Czy jest to aż tak ważne, że Rosja rzuca wszystko na jedną kartę by tylko to zdobyć w taki a nie inny sposób? Czy rakieta ziemia-powietrze, która niby przypadkowo trafiła samolot, zrobiła to przypadkiem? Może jednak manewry lotnictwa ukraińskiego w tej okolicy i w tym czasie nie były przypadkowe? I dla kolekcjonerów – lot 1812 odbywał się na Tu-154M. Zbieg okoliczności?

Wszelkiej maści teorie spiskowe przeżywają rozkwit w takich sytuacjach. Zbyt wiele rzeczy może mieć wpływ na decyzje rządzących by móc jednoznacznie stwierdzić jaki jest pierwotny powód ich działań. Powyższe to tylko uchwycenie kilku myśli krążących wokół tematu Ukrainy i Krymu. I pokazują, że myśli mogą błądzić swobodnie i zahaczać o zdarzenia i rzeczy, które w rzeczywistości są wielce nieprawdopodobne. Ale nikt nie powiedział, że niemożliwe. Umieszczenie tego w uniwersum Zewu czy nawet Świata Mroku może dać niezłego kopa fabularnego i dać graczom poczucie, że to, co słyszą i widzą w telewizji, to nie jest prawda. Można ich nieźle wkręcić a w przypadku (oby nie) przedłużającego się konfliktu, można kontynuować przygodę będąc na bieżąco z sytuacją polityczną.

W swoich przygodach lubię wprowadzać elementy z otaczającej nas rzeczywistości – uwierzytelniają niektóre zdarzenia i zmuszają graczy do pochylenia się nad czymś, co wcześniej tylko przelecieli wzrokiem na ekranie telewizora. Taka zabawa jest super i jeśli jest dobrze zrobiona to gracze z całą pewnością to docenią. Przykład Ukrainy i Krymu to niestety smutna prawda, ale bardzo realna i aż prosząca się o wplecenie w rzeczywistości fabularne. Podejrzewam również, że wielu z was też przeprowadza podobne przemyślenia. Każdy MG ma swoje sposoby wpadania na koncept przygody. I, co najważniejsze, każdy jest dobry. Inaczej nie byłoby tyle dobrych przygód.

►Zstępniak
Już was nie będę męczyć. Filmy każdy sobie obejrzy i wyrobi sobie na ich temat opinię. Sprawa Krymu i Ukrainy też jeszcze się nie skończyła i oby wszystko poszło w jak najlepszym kierunku. Możemy tylko z tego wszystkiego wyciągnąć wnioski i nie popełniać tych samych błędów. Dla nas, erpegowców, to też czas na kilka pomysłów i spostrzeżeń. W końcu co, jeśli nie rzeczywistość, może stanowić lepszą pożywkę dla wyobraźni? Zapraszam do kolejnego numeru. Czytajcie, komentujcie i plujcie. Na naukę nigdy nie jest za późno.

Tak, jak poprzednio, zamieszczam film odnośnie tematyki bloga. Poprzednio był to nieoceniony profesor Miodek. Teraz jest dokument o Czarnobylu – statyczny i epicki – ale warty obejrzenia z uwagi na współczesne zdjęcia oraz całe taczki informacji. Długości obu filmów są takie by zatrzymać Was jak najdłużej z blogiem :) Bo warto!

Vale!

7 Responses to “Numer 52: Bajkonur”

  1. malahaj Says:

    W zapowiedziach są jakieś dupy, to dobrze, będę wyczekiwał następnych numerów. :P

    Filmów nie widziadłem i pewnie nie zobaczę, więc się nie wypowiem, ale w drugim temacie, to chciałem powiedzieć, że zawsze chciałem zagrać Putinem.;)

  2. Revan Says:

    Dupy? Gdzie? Yarot, od tego zacznij, a nie od brzeginki… Albo jej tyłek pokaż ;p

  3. Nimitz Says:

    Moi mili, dupy właśnie się zaczynają tutaj :). Na dwa obecne komentarze z dołączeniem mojego własnego, razem trzy w każdym pojawiła się „dupa”, osz Yarocie ty szczwana bestio.

    Obu filmów, które opisałeś nie oglądałam choć do „Grawitacji” się przymierzam, tak wypowiedź na temat tego drugiego skutecznie mnie zniechęciła. Ot czasami ma się wrażenie, że filmowcy już przymierzają się do sytuacji, kiedy rzeczywistość będzie się prezentować tak jak w filmie Idiokracja http://www.filmweb.pl/Idiokracja , a przedstawiane materiały odnoszą się jedynie do naszych najpierwotniejszych instynktów. Sam film Iiokracja polecam, nie jest on co prawda filmem wysokich lotów ale daje trochę do myślenia.

    Co do samego bloga zastanawia mnie jedno, czy jest jakkolwiek pokazane na forum info o nowych wpisach tutaj. Banner- odnośnik do forum pojawia się sporadycznie, w każdym dziale dodatkowo pojawiło się „Ogłoszenie” ale ono wisi tam sobie radośnie już od 4 marca, i o tym, że pojawił się nowy wpis nic nie ma. Szkoda, bo pomysły pojawiające się tutaj są ciekawe i może akurat byłyby dla kogoś natchnieniem, ale nigdy nawet nie pacnie w blogowy odnośnik.

    Choć jest opcja, że coś po prostu przeoczyłam.

  4. Yarot Says:

    Wrzucam w temat blogowy informacje o nowych wpisach w bloga. Co do reklam czy bannerka to temat dla Obsługi został zapodany.
    Nie wpadła mi jeszcze Idiokracja w ręce ale obejrzę – czasami lepiej obejrzeć byle jak zrobione filmy zmuszające do myślenia niż widowiskowe wydmuszki bez wyrazu.

  5. Nimitz Says:

    Idiokracja jest łatwa lekka i przyjemna. Choć ma idiotyzmy wplecione w treść jest warta polecenia zwłaszcza, że o ile pamiętam brak tam wulgaryzmów. Polecam.

  6. Nimitz Says:

    za dużo usunęłam powinno być wplecione w treść – mimo to jest warta polecenia”

  7. malahaj Says:

    Yarot na forum ostatnio żyje temat o cyckach, dupach i innych fajnych rzeczach. Napisz o tym an blogu, tylko nie zapomnij dać dużo obrazków i fajny filmik, a będziemy komentować, ze „łoj”! ;)

Leave a Reply