24 gru 09

Numer 42 – Gwiazdka…oby nie była w porządku

Autor: Yarot | Kategoria: Licze ogólnie

Witajcie!


Święta tuż tuż. Za oknem trzaska mróz i śnieg skrzypi pod nogami (choć może to mlaska błoto i chlupie w rynnach). Białe drzewa, szare chodniki i mróz na policzkach. Wracają wspomnienia wspaniałych chwil, zapach piernika oraz radość ze spotkania z choinką. Bo wiadomo, że skoro choinka to i prezenty. Świąteczne wydanie bloga też będzie takie jak święta – spokojne, wesołe i przyjemne (przynajmniej dla czytających). Parę numerów za sobą już macie i sami widzicie jak wszystko się zmienia. Gwiazdka to też taki czas spojrzenia wstecz i podsumowania pewnych rzeczy. Przyda się to podczas wchodzenia w Nowy Rok, który dla odmiany jest czasem patrzenia w przyszłość i stawiania sobie celów do realizacji.

W tym numerze nie ma wywiadu – za dużo zajęć mam ja sam by coś takiego przeprowadzić a pewnie w tym czasie sami nie macie za wiele czasu na takie rzeczy. Wywiad wróci w następnej odsłonie. Sprawa rekrutacji rozwinęła się podczas komentarzy do ostatniego wydania i przynajmniej pokazuje, że czytacie i macie na to swoje spojrzenie. Postaramy się to tak spiąć by wszyscy znaleźli coś dla siebie. W tym wydaniu bloga wszystkie rekrutacje pochodzą od wojto16. „Erpegowiec metalowiec” już na Was czeka, podobnie jak tekst o nowej edycji Warhammera. Poza tym garść newsów, uwag i komentarzy. Zapraszam serdecznie.

A już na sam koniec chciałbym wszystkim Wam życzyć miłych, spokojnych i wzruszających Świąt. Niech ta gwiazdka, która zaświeci się w Wigilię nie będzie li tylko znakiem do jedzenia i prezentów ale znakiem przyjaźni, ciepła rodzinnego oraz życzliwości. Niech wszystkie Wasze sesje mają udane zakończenia, zawsze gotowych do gry graczy i wielu czytających. Nie zapominajcie nigdy, że po drugiej stronie wielkiej i przepastnej Sieci jest człowiek. To ułatwi wiele spraw i przyczyni się do większego zrozumienia dla nas samych. Oraz, co jest chyba oczywiste dla wszystkich Badaczy – niech Gwiazdka nie będzie w porządku. Będzie jeszcze przez to parę lat życia świata więcej.
Wesołych Świąt!

Rekrutacje

[Śródziemie] „A kto to jest hobbit?” – znaczy się kolejna klasyczna przygoda w świecie Władcy Pierścieni osadzona mniej więcej w czasie akcji „Hobbita” i wymyślona przez imć Thingola. Fabuła to najbardziej schematyczny schemat jaki można sobie wyobrazić. Dostajecie propozycję seksu… to znaczy roboty za pieniądze. I to tyle. Wyposzczeni fani „Władcy Pierścieni” zgłaszają się do 30 grudnia.

[autorska] Smak wygranej – klasyczna sesja fantasy stworzona przez Buzona. Spokój kupieckiego miasta Machet zostaje zakłócony przez makabryczne zbrodnie. Na tych, którzy położą im kres, czeka sowita zapłata. Rekrutacja zakończona 21 grudnia.

[Autorski][Niedaleka przyszłość, wojna w Iranie](18+)Sztuka propagandy – Only The Shadow proponuje coś bardziej współczesnego, a konkretniej – niedaleką przyszłość. Wcielamy się w amerykańskich żołnierzy, dziennikarzy, psychologów i lekarzy biorąc udział w kolejnym konflikcie. Tym razem na terenie Iranu.

[Autorski polityczny SF] Cisza w eterze – jeśli lubisz Sci-Fi i interesujesz się polityką to Tevery Best ma coś dla ciebie. W tej sesji wcielacie się w polityków reprezentujących państwa utworzone na skolonizowanej przez Ziemian planecie. Chcesz się przekonać czy masz predyspozycje na bycie w przyszłości prezydentem Polski i uczynienie jej krajem mlekiem oraz miodem płynącym? To nie myśl, tylko się zgłaszaj.

[Autorska]STALKER. Gdy spadną pierwsze płatki… – Joppcio pośle was do swojej Żo… Zony, czyli obszaru po katastrofie w Czarnobylu strawionego promieniowaniem skutkującym krwiożerczymi mutantami i niezwykle cennymi artefaktami poszukiwanymi przez tytułowych Stalkerów (którzy nie są lubiani przez rząd). Jeżeli wymienione atrakcje przypadły wam do gustu to ślijcie KP do 28 grudnia.

[Mag: Wstąpienie] Błyszczące oczy zdobywców – Efcia na spółkę z Asenat kombinują z kolejną historią o współczesnych magach. No, może nie aż tak bardzo współczesnych, bo akcja rozgrywa się niedługo po opuszczeniu Polski  przez wojska radzieckie (czyli w ostatniej dekadzie XX wieku). Bohaterami (postaciami stworzonymi przez graczy) mają być zarówno Polacy, jak i mieszkańcy innych krajów. Całość będzie miała miejsce we Wrocławiu (w przypadku cudzoziemców jeszcze przez chwilę w Wiedniu). Rekrutacja trwa do 30 grudnia.

[Neuroshima] Konwój – postapokaliptyczne sesje cieszą się niesłabnącą popularnością, więc nic dziwnego, że xeper kontynuuje ten trend. Głównym celem graczy będzie pomoc w napadzie na tytułowy konwój. Rekrutacja trwa do czasu uzbierania satysfakcjonującej liczby dobrych KP.

[Autorski]I nie będzie już niczego… – sesja fantasy Shadow mana. W mieście Lightnigtown władzę przejmuje niejaka Wielka Rada z czego bohaterowie historii na pewno radzi nie będą. Potencjalni mieszkańcy miasta niechaj zgłaszają się do 11 stycznia.

[Cyberpunk 2020 - dla początkujących] Ponad 1000 – JohnyTRS postanowił rozpocząć działalność społeczną organizując sesję dla początkujących graczy w celu zainteresowania ich światem Cyberpunka (przyszłość, zaawansowane technologie itp.). Zgłoszenia do 8 stycznia.

„Wewnętrzny wróg” czyli o 3 edycji Warhammera słów kilka

O tym, że ta edycja Warhammera będzie wyjątkowa, świadczyły dyskusje prowadzone na forach zależnych i niezależnych od Fantasy Flight Games. Udostępnione materiały, filmy oraz kolejne kroki z faz projektowych i produkcyjnych dawały skrawek tego, co nas czeka. Obawy istniały w każdym fanie systemu. Niektórzy czekali na zmiany a niektórzy drżeli w obawie o świat i charakter Warhammera. Ostatnie tygodnie były bardzo nerwowe, choć już wszystko maskowało wyczekiwanie na nową odsłonę Młota Wojennego. I wreszcie pojawił się…

Solidnej wielkości pudło, wsuwka oraz samo kartonowe opakowanie, robią wrażenie. Zawartość również. Setki kart, duże karty profesji oraz postaci, różnokolorowe kości, podstawki pod kartonowe postaci oraz małe pudełka i cztery książki – to wszystko składa się na najnowszą, trzecią, odsłonę Warhammera. Wpadłem w to wszystko bez zabezpieczenia i chciałem poznać wszystko. Patrzyłem na obrazki, na mechanikę, na wykonanie kości czy wreszcie na skład podręczników i dalsze zapowiedzi wydawnictwa. Wpadałem od euforii po rozpacz, a potem znów błysk geniuszu i furię. Jeszcze sporo przede mną. Nie testowałem systemu podczas sesji, ale i na to przyjdzie czas. Póki co znam teorię i widzę, co zrobiono z Młotkiem i dlaczego tak a nie inaczej. Chcecie się dowiedzieć? Proszę bardzo…

FFG przyzwyczaiło nas do tego, że wszystko, co wydają, ma klasę, styl oraz niemal własną osobowość. W planszówkach są mistrzami a kolejne wydania „Descenta”, „Arkham Horror”, „Talizmanu” czy „Runebounda” potwierdzają to twierdzenie. Nie inaczej jest w sferze gier karcianych – „Call of Cthulhu”, „Games of Throne” czy najnowsze „Warhammer: Invasion” trzymają się w ścisłej czołówce gier karcianych. I wreszcie ostatnia odsłona ich działalności to gry fabularne. W spadku po Black Industries wzięli Warhammera oraz Warhammera 40k. Do tego dorzucają swojego „Rouge Tradera” (co prawda to też WH40K ale to zawsze coś nowego)  i „Anime”. Warhammera opartego na 2 edycji zamknięto i nawet już nie ma o tym śladu na stronie wydawnictwa. Nie porzucono jednak fanów i rozpoczęto pracę nad 3 edycją. W niej miało dojść do połączenia tego, w czym FFG jest dobre, czyli kart i planszy. Zapowiadano rewolucję w systemie, ale i w samym podejściu do gier fabularnych. I tak się stało…

3 edycja WFRP to zjawisko, które w tej chwili chciałem rozpatrzeć pod dwoma różnymi kątami. Jeden to wydanie systemu i wszystko to, co jest związane z polityką wydawnictwa w tej dziedzinie. Drugie spojrzenie to już sam system i mechanika. Jest to istotne dlatego, że odbiór tych aspektów jest różny i może wpływać na ocenę Warhammera jako systemu. Jak doczytacie do końca ten artykuł to zrozumiecie o czym mówię. A teraz już konkrety.

Przejrzałem zawartość pudła i mnie urzekła. Tyle wszystkiego, że można się pogubić. Zapowiadane kości są i mienią się wielokolorowo. Karty postaci też są, podobnie jak profesji. Pełen zachwyt. Potem zacząłem czytać podręcznik – na razie podstawkę. Z kolejną stroną uśmiech jakby malał a ja sam jakbym zapadał się. Co to jest? Patrzyłem na karty, na książkę, potem znów na karty, a potem kolejne strony podręcznika. Odechciało mi się. Przyznaję się bez bicia – odechciało mi się czytać.

Potem wróciłem i zacząłem od nowa. Przestawiłem swoje myślenie o WFRP jako o systemie wydanym klasycznie i wyglądającym klasycznie. Nastawiłem się na zmiany, ale na zmiany w obrębie czegoś, co znam. A tutaj chodziło o coś kompletnie innego. Taka próba wyobraźni i wytrzymałości. Pomogło. Coś zaczęło trybić. Pojawiło się zrozumienie i ukazała wielkość. Chciałem FFG zniszczyć za wszystko, co zrobili. Dlaczego? Po pierwsze – założenie, że system jest dla 3 GRACZY oraz MG. Początkowo przyjąłem to spokojnie, wiedząc, że często jest to tylko zapis porządkowy (coś jak napisy w stylu: przeznaczone dla 3-5 osób). Po przeliczeniu kart i przeczytaniu instrukcji okazało się, że to nie był tylko zapis. Siła i nowości w systemie zostały podporządkowane właśnie pod tą liczbę. Co za [cięcie – cenzura] to wymyślił? Karty akcji? Są, w trzech kopiach dla trzech graczy. Karty ran, karty taktyk, karty talentów, karty profesji – po jednej lub dwie. Co to ma być? Wyobraźcie sobie, że jest jedna karta profesji kapłana. A co będzie, gdy będzie dwóch kapłanów w drużynie? Z oczywistych względów nie wspominam o tym, że mogło by być ich czterech, tylko co z tego. Tego do dziś nie rozumiem. Naprawdę.

FFG wychodziło chyba z założenia, że drużyna 3 graczy będzie miała klasyczny skład znany i promowany od czasów DnD z lat `80 czyli wojownik, mag i kapłan (ewentualnie złodziej). Tamte czasy się skończyły a spojrzenie na drużynę w ten sposób to gorsze niż granie w znaczone karty. Przecież jako MG nie mogę powiedzieć przy losowaniu kart postaci, że ty nie możesz grać magiem, bo już jest mag w drużynie. Gracze by mnie zabili śmiechem.

Idąc dalej tym tropem – karty umiejętności i talentów są często w jednej kopii. W trakcie gry można się uczyć nowych umiejętności. Jednak nie ma już drugiej karty z danym talentem, bo ma go inny gracz. Często używa się na nich żetonów, przekłada z karty drużyny na bohatera i taka karta raczej nie może być przechodnia. O dwóch wojownikach w drużynie znów można zapomnieć – nie ma dwóch zestawów kart. Nie wiem, może coś źle widzę, albo czegoś nie doczytałem, ale to mi nie pasuje. Zamiast wolności wyboru i ograniczenia tylko wyobraźnią zostałem ograniczony elektrycznym ogrodzeniem i strażnikami. Duch RPG sobie pochlipuje cichutko w kąciku.

Naprawdę brałem wypowiedzi autorów przed wydaniem za dobry omen, gdy wspominali, że Warhammer to będzie nadal gra fabularna, a dodatki będą tylko dodatkami. Jednak po spojrzeniu na mechanikę widzę, że udział kart jest znaczny i nie do pominięcia. Tym bardziej, że w całym podręczniku, dodatkach oraz na stronach FFG NIE MA żadnego wizerunku karty i tego, co ona daje. Zatem to, co jest w pudełku jest unikalne i jeśli się zgubi to nie da się tego odtworzyć. Genialne! Naprawdę genialne. Skoro to ma być pomoc, to przynajmniej wydruki akcji czy talentów powinny być. Można by było odtworzyć to i samemu kartę zrobić. Co w takim razie dostajemy? Najlepiej całą zawartość kart zapakować w koszulki, by się nie zniszczyły. Nie, lepiej jest skserować w większej liczbie egzemplarzy i zafoliować. To musi zadziałać. Dochodzi wtedy do paranoi, która tak naprawdę jest dla mnie potężnym minusem nowego Warhammera. Bo sami przyznajcie – wydaje się nowy system o unikatowej mechanice. Dobrze i to nawet bardzo – o to chodzi. Mechanika opiera (albo wspiera się – w zależności od udziału nowości) na wykorzystaniu kart i kości. Kupuje się taki zestaw za 100 dolców licząc, że będzie on wystarczający do swobodnego grania. W końcu to jest gra fabularna a nie karcianka czy planszówa. Okazuje się jednak, że to nie do końca tak. Grać można tak, jak przewidzieli to twórcy – wtedy trzeba tylko zaopatrzyć się w koszulki i ksera kilkudziesięciu kart. Można też wykorzystać to do klasycznej rozgrywki w ramach gier fabularnych i przygotować się na zrobienie kopii większości kart w grze. O koszulkach nie wspomnę.

To jest właśnie ta paranoja. Dostajemy w łapę system, który wymaga jeszcze własnego wkładu, za który i tak przecież płacimy! Klasyczne wydanie gry to w najlepszym razie 60 dolców (patrzę na cenę WH40k), ale dostajemy wszystko, co trzeba. Pozostaje tylko zaopatrzyć się w karty postaci. A tutaj płacimy 100, z czego pewnie połowę tego trzeba wydać dodatkowo na koszulki na karty, ksera kart i znaleźć czas na przygotowanie tego wszystkiego. Pewnie, że można, tylko nie po to płaci się za system by dokładać niemałe pieniądze do niego tylko po to by móc zagrać w podstawkę. To, co czyni z nowego Warhammera coś wyszukanego, staje się jego kulą u nogi. Można ją odpiąć i iść dalej, choć nie jest to już to samo.

To, że opisy z kart nie trafiły do podręcznika, powoduje, że jest on chudszy. Brak opisu talentów, akcji czy czarów albo modlitw znacznie uszczupla objętość zostawiając miejsce dla mechaniki. Poruszanie się w niej jest w miarę proste, ale to tylko pozorna prostota. Wiele rzeczy jest rozsianych w podręczniku w różnych sekcjach. Często to, co wydaje się nam powinno być w danej sekcji ląduje zupełnie gdzieś indziej (ile ja się naszukałem zasad zmęczenia czy stresu). Brak indeksu jest makabrą i szukanie czegokolwiek jest trudne. Zmusza to do większej znajomości podręcznika i jego układu a przecież prosty indeks znacznie by ułatwił sprawę. Oczywiście jest on dostępny online na stronach FFG. Oczywiście.

Zwykle jestem obrońcą wszelkiej inicjatywy, która jest fajna, choć trzeba za nią zapłacić. Teraz też tak jest, choć coraz bardziej dojrzewam do zdania, że zostałem oszukany przez FFG. Został mi zaoferowany system, który choć jest grą fabularną, nie jest nią do końca. I żeby móc z niej zrobić to, do czego jestem przyzwyczajony (czyli odpiąć nowości) muszę pogodzić się ze znacznymi stratami. Jak widzę, kolejne dodatki do systemu będą wychodzić stopniowo tak, jak przystało na planszówki – solidne pudło i około 150 nowych kart oraz książeczka. Znów dostanę jedną kartę talentu, którą będzie miał pierwszy gracz, który go zdobędzie a ja zrobię ksero i będę miał kopie do wykorzystania. Nowości nie są opcjonalne naturalnie a szkoda. Ciekawe, co na to wydawca. Do tej pory FFG uważnie słuchało wszelkich głosów krytyki i rozsądnie kierowało swoimi krokami. Teraz powinni też posłuchać, co im powiedzą gracze z całego świata i wziąć to sobie bardzo do serca.

Mając to na uwadze i czytając potem księgę dotyczącą Przygód stwierdziłem, że jednak to wszystko ma sens. Nowy Warhammer jest ukłonem w stronę nowych graczy – tych, którzy nie znają poprzednich wersji i którzy są nowi w grach fabularnych. Umieszczone opisy tego, czym jest sesja, Mistrz Gry, tworzenie przygód oraz sposoby rozpoczęcia kampanii tylko to potwierdzają. Sam uważam, że te opisy i wstępy są dobrze napisane i super oddają to, o co w grach chodzi. Poświęcono im sporo miejsca i dla kogoś nowego będą idealnym materiałem na początek. Tak samo karty, kości, klocki-puzzle czy inne twory – to wszystko może on znać z planszy lub kart. Wchodząc na pole gier fabularnych trzeba go czymś skusić i pokazać, że można inaczej. Nie ma tu znaczenia czy to będzie Amerykanin czy Polak. Działać to będzie tak samo.

Podręczniki to nie są już zwarte bloki tekstu po 300-400 stron wypełnione tabelkami, wzorami czy opisami. Teraz to krótkie i zwięzłe notki, pełne rysunków, fotografii i schematów. Bardziej przypomina to instrukcję obsługi miksera niż gry, ale może się podobać młodym lub nowym graczom. Dla starych wyjadaczy, którzy znają Młotka od pierwszej edycji, to wszystko będzie dziwne i opór materii będzie znaczny. Przyzwyczajeni do zmian, stosowania swoich zasad i poprawiania autorów, dadzą sobie i z tą edycją radę. Tylko że poprzednio podstawka kosztowała 80 złotych a teraz dostaną coś za prawie 300 a robota ta sama, jak nie większa. Znów pojawią się głosy, że ubogo jest jak na razie w opisy Starego Świata, całej tej otoczki, która jest wyjątkowa i która jest ukrytą siłą systemu. Jest mało, bo dla początkującego wystarczy to, co jest podane. Nie musi znać wszystkich Elektorów w prowincjach, na wyrywki znać ulice Altdorfu czy wiedzieć, dlaczego Manfred był nazywany Zabójcą Skavenów. To pewnie przyjdzie wraz z kolejnymi dodatkami.

Kończąc narzekania nad wydawcą i wydaniem samej gry przejdźmy do mechaniki. Tutaj na szczęście jest dobrze i zapowiadana rewolucja faktycznie ma miejsce. Liczenie procentów zastąpiło liczeniem sukcesów na specjalnych kościach, które tworzą pulę przy każdej akcji, którą chcemy przeprowadzić. Użycie akcji uzależnione jest od nastawienia postaci w danej akcji – czy będzie defensywne czy ofensywne, od warunków pogodowych, trudności czy wydatnej pomocy przeciwnika aż po zwykłego pecha. Na to wszystko są odpowiednie kości i stąd ich ilość. Całość dość dobrze pozwala odtworzyć wszelkie poczynania bohaterów a dzięki kościom idzie to sprawnie i szybko. Mając pod ręką karty opisujące rany, umiejętności czy talenty widać, co można użyć, co już zostało użyte i musi się naładować oraz w którym momencie możemy działać. W teorii sympatycznie to wygląda i pomoc dla MG w tej kwestii jest nieoceniona.

W grze jest tylko 6 cech podzielonych na dwie kategorie – fizyczne i psychiczne. Postać działa poprzez właśnie te cechy, które zawiadują umiejętnościami czy specjalizacjami, które są od nich zależne. Wartość cechy wskazuje iloma kościami można rzucić. Oczywiście im więcej tym lepiej, gdyż często sukces jest uzależniony nie tylko od sytuacji czy w ogóle coś wyszło, ale też od ilości wyrzuconych sukcesów. Jest to szczegółowo wypisane na karcie akcji. Może tam znaleźć się zapis o tym, że za 1 sukces jest +1 do ran, zaś za 3 sukcesy już +2. Oczywiście pula kości jest modyfikowana przez postawę bohatera. Jeśli jest miłującym walkę osiłkiem, to może zamienić pulę kości z cech na stosowną liczbę kości ofensywnych. Dzięki nim będzie miał więcej sukcesów, choć może to przypłacić zmęczeniem lub dodatkowymi powikłaniami. Przy postawie pasywnej zdobycz będzie mniejsza, ale i ryzyko powikłań będzie mniejsze. Dlatego trzeba kombinować, co będzie się bardziej postaci opłacać w danej sytuacji – czy być agresywniejszym czy bardziej pasywnym.

Nie ma sztywnego przypisania czasu do rundy. Teraz trwa ona tyle, ile potrzeba. Można przeprowadzić jedną akcję, a każde następne przypłacać zmęczeniem. Idealne rozwiązanie, bo wtedy trzeba wyważyć na ile opłaca się zmęczyć i rozwiązać problem czy po prostu przeczekać wszystko i spokojnie załatwić sprawę. Inicjatywa i jej postęp w ramach rundy też jest fajnie rozwiązany. Tworzy się specjalne drzewko inicjatywy z klocków-puzzli i na nim oznacza się pozycję bohatera podczas danej rundy. Schodząc w dół drzewka przechodzi się poszczególnych uczestników akcji. Miłe jest to, co uwypukla działanie grupą, że każdy z członków grupy sprawdza inicjatywę, ale działać wtedy, gdy jest czas na kogoś z drużyny, może dowolna osoba z drużyny. Daje to pole do popisu i ustawiania taktyki na poszczególne starcia, bowiem szybki elf będzie łapał wysoką inicjatywę, podczas której może działać z reguły wolniejszy ludzki mag.

Nie tylko inicjatywa podkreśla drużynowość, ale również karta drużyny. Tak, jest coś takiego i wydaje mi się dobrym pomysłem. Jest wiele talentów czy umiejętności, które działać mogą na wszystkich w drużynie i osoba może przeznaczyć kartę tej cechy pod kartę drużyny a nie swoją. Ponadto karta drużyny wskazuje na jej zgranie oraz rodzaj zachowania. Można załapać punkty niezgrania i wtedy każdy członek drużyny cierpi z tego powodu dostając albo minusy do testów albo kość pecha. Nawet podczas kłótni przy inicjatywnie jest taka opcja, że jeśli czas tej kłótni przekroczy ten, który założył MG, to można ukarać drużynę poprzez przyznanie takiego punktu.

Walka jest szybka i brutalna. Dość łatwo jest zebrać pulę morderczych kości i załatwić przeciwnika. Spore obrażenia i częstość krytyków może powalić nawet najsilniejszego. Sympatyczny jest właśnie ów system przyznawania ran i krytyków – dobrze oddaje ducha brutalizmu oraz morderczości świata. Mniejszy nacisk położono na dokładne odwzorowanie walki w terenie, ale to jest akurat drobna niedogodność, którą można wypraktykować podczas gry. Wszystko dzięki doborowi kości i interpretacji wyników. To jest bardzo dobrze narzędzie dla każdego MG choć wymaga praktyki i ogrania.

Nie mogło zabraknąć obłędu i testów strachu i grozy. Dzięki nim rośnie poziom stresu i można przez to nabawić się drobnej przypadłości, która ma szansę zniknąć, ale i przerodzić się w poważną chorobę umysłową. Są na to odpowiednie karty i nawet dość spory wybór. Oczywiście poziom stresu wpływa na cechy psychiczne poprzez zwiększanie trudności przy działaniach.

Całość prezentuje się całkiem, całkiem. Widać, że nowa mechanika jest kompletnie różna od tej, która była wcześniej czy występująca gdziekolwiek indziej. Sercem są oczywiście kości, które mają unikalne oznaczenie. Samo wykorzystanie sukcesów do mierzenia udania wykonanej akcji nie jest specjalnie nowy i jest znany chociażby z Shadowruna czy starego Star Wars. Jednak tam nie było takiej różnorodności i takiej rozpiętości zastosowania wyników.

Jeszcze troszkę o magii i modlitwach, bowiem dwie z książeczek w zestawie dotyczą właśnie tych aspektów. W tej sferze nastąpił misz-masz w stosunku do tego, co było w poprzedniej odsłonie systemu. Znów wracają punkty magii i „kanałowanie” magii by móc wykorzystać jej efekty. Na identyczne zasadzie działają modlitwy kapłańskie, które wymagają punktów łaski oraz skupienia do udanego „rzucenia” modlitwy. Obie formy energii można kumulować i zależy to od wysokości cechy Siły Woli. Oczywiście zastosowanie mają tutaj pule kości, których wyniki będą bardziej niebezpieczne dla maga (miscasty) i jego wrogów niż dla kapłana.

Dla porządku wspomnę jeszcze o bestiariuszu, który podobnie jak w drugiej edycji, jest ubogi, choć wystarczający na początek. Przecież bohaterowie na starcie nie będą spotykać nie wiadomo kogo, a wygenerowanie orka, demona czy skavena jest możliwe już z podstawki. Analogiczna sprawa jest w przypadku opisu Imperium i jego historii. Nie ma tu szczegółów, które zna większość starej gwardii, ale wystarczy to na początek by zacząć grę. Szkoły magii i religie są już potraktowane dużo lepiej, choć zawartość materiałów jest dużo mniejsza niż w przypadku wydania w drugiej edycji.

I co tutaj z tym Warhammerem zrobić? Jest dobrze, ale niekoniecznie. Jest rewolucja, ale nie do końca przemyślana. Jest system tylko wymaga wspomagania. Możliwe, że większość z tych żali, które tu wylałem zniknie po rozegraniu kilku sesji, ale wątpię by poznikały wszystkie. Ostatnio na necie czytałem, że nie ma potrzeby posiadania kilku kart z talentami, bo przecież kartę można wrzucić do karty drużyny i tym sposobem każdy będzie z niej korzystać. Jasne, że tak, ale ja chciałbym mieć ten wybór, by NIE brać danego talentu, bo ktoś go ma w drużynie, niż dlatego, że NIE ma drugiej karty mu odpowiadającej. Niby różnica niewielka, ale burzy mi dyskomfort grania i swobody.

Model gier fabularnych, jaki jeszcze był powszechny dziesięć lat temu, zostaje powoli przekształcany w coś, co za kolejnych dziesięć lat zmieni się w hybrydę karciano-planszową. Czy to się dokona, tego nie wiadomo. Wiadomo zaś, że nowa edycja Warhammera zrobiła w tym kierunku znaczny krok. Wcześniej systemy indie zaburzały to, co w klasycznych erpegach było właśnie „klasyczne”. Nie mają jednak przebicia i siły korporacji oraz tytułów klasy Warhammera. FFG ma wszystko by temu podołać. Tylko czy to jest właściwa droga?

Przede mną jeszcze testy na żywym organizmie, jakim jest drużyna i normalna sesja. Po nich będę już wiedzieć, z czym to wszystko się je. Zobaczymy czy „zawodowi macherzy od losu” przewidzieli wszystko, co tylko wpadnie graczom do głowy. O wynikach tego eksperymentu dam znać.

Z serii “Yarot prawdę Ci powie”

Erpegowiec Metalowiec odcinek 28: „Cicha noc”

Ave!

Za oknem raz deszcz, raz śnieg. Wiatr tłucze w okna, chlapa na ulicach i zapach cynamonu w powietrzu. Idą Święta. Choinka w pokoju, prezenty w skarpecie i powtórki w telewizji. Kevin sam znów zostaje w domu i ciągle te same twarze życzą Wesołych Świąt. Człowiek patrzy już z nadzieją na następny rok mając ciągle w pamięci to, co przeżył w tym. Przy choince wspomina dobre i złe chwile ciesząc się, że znów troszkę doświadczenia wpadło do życiowego bagażu.

W tym roku dużo się działo zarówno w sferze muzycznej jak i gier. Zdecydowanie numer jeden to nowa edycja Warhammera i zamknięcie starej edycji. Do tego dalsze rozwijanie linii Warhammera 40k i D&D. Jak widać komuś się chce i dobrze, bo przecież inaczej byśmy siedzieli w epoce adeka łupanego. nWOD dalej prze do przodu mimo że starzy gracze nadal trzymają się bastionów poprzedniej edycji. Na polskim poletku pojawiła się Klanarchia i Wolsung, trzyma się Monastyr i prężnie działa Galakta w wydawaniu planszówek.
FFG wyrósł na głównego gracza w dziedzinie karcianek i planszówek – przynajmniej jeśli chodzi o jakość wydawanych pozycji, stopień skomplikowania oraz tematykę. Wskrzeszony Talizman zaczyna obrastać w dodatki, Arkham Horror ma już zaplecze mające ponad 1000 kart. W kartach dwie główne linie – Cthulhu i Gra o Tron rosną w dodatki jak grzyby po deszczu. Nic tylko zbierać kaskę na nowe rzeczy. Mikołaj ma szerokie pole do popisu.

W muzyce było bardzo dobrze. Wakacyjne koncerty – Bolków i Brutal Assault – wynagrodziły miesiące czekania na nie. Odwiedziny w naszym kraju kilku zespołów z czołówki metalu to kolejny plus. Bo przecież kogo z czarnej braci nie cieszyła wizyta Deicide, Moonspella, Cradle of Filth, Rammsteina, Soulfly, Sisters of Mercy, Apocalypticy, XIII Stoleti, Faith no More, Covenanta czy Crematory i Front 242? Sporo tego ale warto było ich usłyszeć i zobaczyć (choć nie wszystkich się udało mi osobiście). Behemoth rozwinął skrzydła nową płytą, choć utrzymywali się na topie nie tylko z czysto muzycznych powodów. Super zabawy i ducha koncertowego nic nie mogło zmącić i teraz wspominam wszystko z sympatią i radochą nie mniejszą niż wtedy, gdy to się działo.

Dobrze, że jest co wspominać i znaleźć coś, co będzie cieszyć. Choć niewiele rzeczy może jeszcze dać radość, to warto sięgnąć wstecz i zobaczyć, czy czegoś takiego nie było. Szara rzeczywistość jest zawsze i te drobne lub całkiem spore miejsca, zdarzenia, spotkania błyszczą na jej tle jak gwiazdki. I oby w ten wigilijny wieczór nie zabrakło ich na niebie. Wtedy będzie można zasiąść do stołu z dumnie podniesionym czołem i mieć poczucie dobrze spędzonego roku. Do tego jeszcze dochodzi oczywiście cała reszta życia wypełniona pracą, rodziną i przyjaciółmi. Nie mniej ważna niż zaintresowania i życiowe pasje. Na tą sferę naszej rzeczywistości każdy musi spojrzeć sam i powiedzieć: „było dobrze”. Gdy tak faktycznie będzie – kciuk do góry i śmiało mozna ruszać na podbój 2010  roku. Jeśli nie – jest co poprawiać :) Tak czy siak karp w galarecie będzie smakował tak samo – może być tylko bardziej słony niż zwykle.

W takim czasie jak teraz nie mam specjalnie wiele do powiedzenia. To czas dla nas samych i nam najbliższych. Cieszmy się z tego bo nikt nie wie, co przyniesie następny rok. Prawienia kazań, napomnień, narzekań czy zwykłego chrzanienia głupot i tak macie dość. Pozostaje mi tylko życzyć Wam zdrowych i wesołych Świąt oraz masy prezentów pod choinką. Spotkamy się w tym samym miejscu za parę dni i zobaczymy co się zmieniło.


 Vale!

Wywiad z LIczem

Brak. Za to kilka obrazków dla poszerzenia waszych uśmiechów. W końcu Święta, nie?


Newsy

Kolejna garść newsów czyli tego co dzieje się na forum w części poświęconej dyskusjom. Oczywiście przepuszczone przeze mnie czyli filtr dziurawy jak sito. Zapraszam.

Konwenty.

IV Pomorski Zlot LI w Toruniu stał się faktem dokonanym. Jak było, kto był o co się działo znajdziecie TUTAJ.

19 grudnia, miały miejsce Wrocławskie Spotkania LIczowe, które są ukończone. Oczywiście chętnych do relacji z tego zdarzenia zapraszam serdecznie.

Zapowiadania Fantazjada 2010. 3-6 czerwca w Srebrnej Górze jest ciągle na tapecie.

I na koniec otwarcie (ponowne) klubu, którego celem jest „popularyzacja szeroko pojętej fantastyki oraz propagowanie alternatywnych sposobów spędzania czasu wolnego”. Spotkania w w YMCA Łódź na ul. Moniuszki 4a, soboty (12-21) oraz poniedziałki (17-22). Jest miejsce do grania, gadania, czytania oraz rozmyślań. Zapraszam!

W „Rozmowach ogólnych” nic ciekawego się nie działo. Wyrosło kilka kwiatków z sesji i przybyło trochę głupich rzeczy z sesji.  Ponadto ciągłe odgrzewanie tworzenia dobrej sesji oraz ciągnięcie za uszy „inne sposoby zwiększania współczynników/umiejętności”. Innej aktywności brak.

W dziale „DnD i d20″ po ostatnich kłótniach ucichło. Odpryski tego nieśmiale pojawiają się w artykule, o którym będzie poniżej.

W Warhammerze nadal cisza…każdy się pochylił nad najnowszą edycją młotka…

Świat Mroku oczywiście konkurs (nieustający) oraz trochę o muzyce do wykorzystania. Ponadto rozwinęła się dyskusja na temat grania w WoDa na warsztatach. Sesja otwarta tak, ale jak to ma wyglądać, kto chce się zgłosić i oczywiście w co zagrać? Dyskusja trwa, istnieje sonda, gdzie można poprzeć system w jakim powstanie ewentualna sesja warsztatowa/otwarta. Świat Mroku w natarciu…byle nie tylko śniegiem :)

Postapokalipsa zbliża się wielkimi krokami. Rok 2012 coraz bliżej.

Dział historyczny – co bym nie pisał nowego, to zawsze tam się coś dzieje. Chłopaki pod postacią Arango i Adr działają i naprawdę nie jest trudno to zobaczyć :) Jednak dzięki za słowa uznania, ale to Wam się należą nie mi. A co w dziale? Znów wiele by pisać, więc wrzucę bieżące tematy do przeglądania i czytania:

„Galeria postaci historycznych”, „Konkurs „Przez epoki” listopad – grudzień 2009”, „Konkurs II Wojenny, ”Ciekawe zdjęcia”, „[DP] Facecje i tragedyje czyli rzeczy śmieszne i te mniej z czasów Rzeczypospolitej”, „Ciekawostki i anegdoty (nie)całkiem historyczne”, „Bogusław Wołoszański” (tego pana wypada znać) i odgrzewanie tematu „Co by było gdyby…”.

W „Autorskich” stało się jak przypuszczałem – nibykonkurs umarł a wpis w komentarzu do poprzedniego wydania blogu jest chyba wystarczający. Ponadto wersja 1.12 Korpergaista do przeczytania i rozgryzienia.

Pozostałe systemy – cisza i spokój, jak to na Święta. Odżywa tylko temat umierania Cyberpunka :) Póki są gracze i MG, póty on ciągle żyje. A jak widać troszkę ludzi się udziela w temacie więc może tak z Prusa „nie wszystek umarł”.

I wreszcie „Artykuły” – krótka rzecz o torturach (ale za to dobra) i znów kilka uwag odnośnie dawnej sprawy tego, co dzieje się w RPG. W tej sprawie pisałem już w numerze z Darwinem i jak widzę po wpisach – wszystko ciągle jest aktualne.

Oczywiście nadal trwa akcja zbierania pieniążków na serwer. Do końca stycznia trzeba zebrać co nieco, by znów przedłużyć korzystanie z serwerów. Jest uzbierane 38% i grudzień się kończy.

Yarot

4 Responses to “Numer 42 – Gwiazdka…oby nie była w porządku”

  1. Yarot o 3ed. « Per mortis ad gloria Says:

    [...] Yarot o 3ed. Na blogu forum Last Inn pojawiła się recenzja (wrażenia?) Yarota o trzeciej edycji Warhammera, polecam jego tekst bo dosyć dobrze odwzorowuje to jaki ten nowy WFRP jest. Yarot ani nie wylewa pomyj na nową edycję ani nie jest hurraoptymistyczny. Tekst znajdziecie tutaj. [...]

  2. Diriad Says:

    Tak jak czytam o tym trzecim Warhammerze, to nasuwają mi się dwie główne myśli.
    Pierwsza – jednym z argumentów używanych przez fanów do wykazania wyższości WH nad DnD było to, że w Warhammerze wystarczy tylko jeden podręcznik żeby rozpocząć grę. No… i się skończyło.
    Druga – piszę to tylko na podstawie opisu, bo sam z nową edycją nie miałem styczności – mam wrażenie, że ta cała ilość kart itp. jest trochę na zasadzie gier internetowych typu O-Game: gra jest darmowa (w tym przypadku nie ;), ale tylko w ograniczonym zakresie. Żeby zrobić więcej, trzeba wydać więcej… Oby to wrażenie było jednak mylne, bo to by było bardzo niefajne.
    No, ale on verra!

    Do demotywatorów dorzucę to, czego nie widziałem, ale co opowiadał mi mój brat:
    Zdjęcie ze Zmierzchu i podpis:
    Okres – jak on to wytrzyma? ;)

    A wszystkim życzę wesołej reszty świąt i szczęśliwego nie tylko Nowego Roku, ale także i końcówki tego :)

    Pozdrawiam!
    Diriad

  3. Arango Says:

    No toś Yarocie zabił klina recenzja młotka, w każdym razie na tyle bym wstrzymał się z kupnem. Zobaczymy jakie będą Twoje wrażenia po przetestowaniu tego w grze, ale jak sadząc z tego co przeczytałem zachwytu u mnie nie wzbudzi.
    Czytając o mechanice nie mogłem się oprzeć wrażeniu że hojna ręką zaczerpnięto z Eartha i DSA, ale trudno wymagać stworzenia czegoś na wskroś unikatowego.
    Tak więc z niecierpliwością będę czekać na dalsze informacje o 3 edycji.

    Co do minionego roku wypada tylko pogratulować „zaliczenia” mnogich imprez. :)

    Jak zwykle szacunek za pracę włożoną w przygotowanie numeru. :)

    A wszystkim czytelnikom bloga i twórcom życzę nie tyle szczęśliwego Nowego Roku, ale tylko tego by upłynął w atmosferze zwykłej normalności. To wbrew p[ozorom już bardzo dużo.

    Pozdrawiam :)

    Arango

  4. Latilen Says:

    Yarot jak zwykle zasłużył na 10 w skali 6.-stopniowej ;] Ten Cthulhu na choince, jak ja mogłam na to nie wpaść xD

    Mogę wykorzystać w przyszłym roku? Bo teraz to będzie, że kopiuję, a za roku to już „To tradycja!” przejdzie ;]

    A w Nowym Roku zdrowia i nowych wyzwań życzę wszystkim ;]

Leave a Reply