21 lut 10

Numer 44 – Stare dzieje

Autor: Yarot | Kategoria: Licze ogólnie

Witajcie!

 

Ostatnie dni przygnały mrozy, śnieg, odwilż i wszystko to, co w zimie najlepsze. Za oknem trzaska mróz, na kompach grzeją się najnowsze gry a po pokojach słychać krzyki rozochoconych graczy pokonujących pierwsze w tym roku smoki. To znak, że nowy rok już na dobre zadomowił się na świecie. I dobrze, bo ileż można patrzeć wstecz. W tym wydaniu bloga trochę o tym patrzeniu będzie, ale tylko i wyłącznie w kontekście starych prawd, koła historii i wpływu przeszłości na przyszłość. W końcu to 44 odcinek bloga a nikomu nie muszę tłumaczyć co ta liczba oznacza, prawda?

Jak zawsze obecne są stałe działy – rekrutacje, Okiem Yarota oraz co na forum się dzieje. Do tego dorzucam jeszcze dwa teksty, które powinny wam przypaść do gustu – jeden to „Raj Utracony” oraz tekst do Karnawału blogowego o tym, co nas czeka w niedalekiej przyszłości. Ostatni tekst o „Bękartach…” pokazał, że ktoś to czyta i nawet nie musi się zgadzać. Poproszę o jeszcze, szczególnie że pewnie „Avatar” też nie jest taki jednoznaczny w ocenach.

Mimo przeciwności losu udało mi się nie opóźnić aż tak bardzo tego wydania bloga. Koniec roku i jego początek to masakra u wszystkich, którzy zajmują się analizami, raportami i planowaniem. W tym roku jest jakby ciężej i stąd opóźnienia, braki na wizji i inne takie rzeczy. Od teraz powinno być już lepiej. Zapraszam do czytania!!!

Rekrutacje (by wojto16)

Tak trochę nietypowo będzie. Ponieważ nie było bloga przez parę tygodni to i rekrutacji się uzbierało sporo.By nie stracić nic z działalności w tym dziale (bo przecież ruch tam jest zawsze duży), zamieszczam tu wszelkie rekrutacje z tego czasu – nawet te, które już się zakończyły. Powspominacie (w końcu to są stare dzieje, no nie: :) ) i zobaczycie, co Was minęło. Zapraszam!

[DnD - GH - Bissel] I – rekrutacja – co oznacza skrót DnD nie ma potrzeby wyjaśniać (a jak trzeba to ja się pytam: co wy na tym forum do diaska robicie?). Zamiast tego skupmy się na tym co, kiedy i za ile, to jest fabule wymyślonej przez Bielona. A ta miejsce ma w małym kraiku, tytułowym Bissel. Cała historia krążyć zaś będzie wokół żyjącego w odosobnieniu Zgromadzenia Bękarcich Braci. Bohaterowie w których przyjdzie wam się wcielić są ściśle z tą grupą związani i być może oni odegrają znaczącą rolę w jej historii. Sesja już się rozpoczęła, acz rekrutacja trwa nadal.

[Vampire: the Requiem] California Love pora wyruszyć na poszukiwania seksu, krwi i rock’n’rolla do słonecznej Kalifornii gdzie gości sporo mroku. A tam gdzie mrok nie może też zabraknąć jego władców. Pełną wrażeń wycieczkę funduje wam Onslo. Rekrutacja została niemal zakończona.

 

[Autorski, storytelling] Lis i Niedźwiedź – kolejna wersja znanej niegdyś sesji noszącej jakże enigmatyczny tytuł „Zwierzątka”, której celem jest… Dobra, teraz na poważnie. Chodzi o broń atomową i wrednych komuchów nie wahających się jej użyć. Wcielając się w nowe wersje Jamesa Bonda waszym celem jest wnikliwe zbadanie, a następnie zneutralizowanie potencjalnego zagrożenia. Pterosław nowych szpiegów będzie rekrutował do 6 lutego.

 

[Autorski] Proch i Popioły – BlaineCraner –   zamiast standardowej sesji per forum sugeruje sesję poprzez program Fantasy Grounds, OpenRPG lub najzwyczajniejszy w świecie chat. Całość rozgrywa się na kontynencie, na którym ludzie żyją w enklawach i za wszelką cenę wystrzegają się tytułowych „Popiołów”, będących wyjątkowo niebezpiecznymi skrawkami lądu

 

[autorski] Swarme: NieKoniec świata – Mubashi ma dla was coś… tradycyjnego. Starożytny wirus (bla, bla, bla), rozbity w Krakowie (bla,bla, bla), mutacja i gwałtowny wzrost popytu na móżdżek (bla, bla, bla), wreszcie inflacja oraz podjęcie ekstremalnych środków ostrożności.  I to wszystko co musicie wiedzieć. Smacznego!

Deus lo vult! – Kirholm lo vult. Znaczy się byście zostali rycerzami trzebiących szeregi innowierców podczas krucjat (znowu). MG sugeruje Zakon Templariuszy jako najlepszy wybór dla domorosłego krucjatowa.

 

[Storytelling] Geronimo +18 – „Mad Max” i wszystko jasne. Dla tych, dla których to tak jasne nie jest w skrócie mamy brudny i brutalny pustynny świat po wojnie atomowej, gdzie na szlakach władze sprawują bezwzględne gangi. Zgodnie z założeniami wyłuszczonymi przez Libertine będzie to coś w rodzaju MMOPBF, czyli otrzymujemy pełną swobodę decydowania o losach naszej postaci (wliczając w to podejmowanie się czynów głęboko nieetycznych. Rekrutacja kończy się za tydzień.

 

[Klanarchia] – Związek idealny – sesja brody’ego w świecie Klanarchii, Tutaj gracze staną się członkami Gwardii Azariasza, przywódcy klanu Elizjum. A niezwykłej wagi misją będzie… reprezentowanie lidera na weselu przywódcy Familii Antoniazzi. Oczywiście na sielankowe i miłe spędzenie czasu nie ma co się nastawiać. Rekrutacja do 14 lutego.

 

[Autorski] STALKER: Groza z głębi Zony – Arsene proponuje wam wcielenie się w początkujących STALKER-ów, którzy jak zwykle poszukiwać będą artefaktów na terenie Czarnobyla opanowanego przez popromienne plugastwo wszelakie. Rekrutacja potrwa do czasu znalezienia kompletu graczy.

[Wojna w Wietnamie +18] Horror Wojny – Roni – zaprezentuje wam koszmar wojny w Wietnamie, gdzie do walki przeciw Vietkongowi staniecie jako ekipa specjalnie wyróżnionych (misją specjalną) żołnierzy.

[Waarhammer2ed] Szklane oko – świata chyba przedstawiać nie trzeba. Z opisu syringe wynika, że będzie to klasyczna sesja RPG z udziałem ekipy poszukiwaczy przygód.

[Śródziemie/storytelling] U pana hobbita za piecem – Redone – organizuje kolejną sesję w świecie Władcy Pierścieni. Tym razem spędzimy czas w przyjaznym środowisku hobbitów, nie brudnych i spoconych orków. Rekrutacja trwa do 28 lutego.

[Neuroshima 1.5]Verabschied Amerika! Begrüß Europa! – Pożegnajcie Zasrane Stany i powitajcie waszą ukochaną Europę wraz z Ekotorbaczem. Jeżeli chcecie sprawdzić jak zmieniła się wskutek wojny zgłaszajcie się do 5 marca.

[Naruto] W Chaosie – Budując nowy Ład – Mizuki tworzy kolejną sesję w świecie anime Naruto opowiadającego o wojownikach ninja (z czasem coraz bardziej przypominających wojowników z Dragon Ball Z) i rozgrywanego w alternatywnej rzeczywistości gdzie w świecie shinobi zapanował totalny chaos. Rekrutacja do końca lutego.

Zimne ciepło [Storytelling] według Mala koniec świata roku pańskiego 2012 nie nastąpi. Nastąpi nieco później pochłaniając ze sobą 90% populacji. W tak nieprzyjaznym świecie przyjdzie wam teraz jakoś przetrwać. Powodzenia.

[Dragon Age: Origins] Przez ciemne zwierciadło – kolejna sesja w świecie świeżego komputerowego RPG-a  Bioware, którą tworzy c-o-n-t-r-a-c-t-o-r. Rozgrywać się będzie rok po zakończeniu historii z właściwej gry.

[Bleach] Nowy początek – kolejna sesja powstała w oparciu o anime. Manni proponuje wam wcielenie się w oddział Shinigami (dla niewtajemniczonych, tacy samurajscy Ghost Busters) specjalizujących się w eliminacji zagrożeń wszelakich ze sfery duchowej (znaczy się demony i inne takie). Chętni zgłaszają się do 1 marca.

[DnD: Dragonlance] Nowa Opowieść Avaron pragnie żebyście wcielili się w bandę sierot opuszczających swój wieloletni dom gnani fascynacją opowieściami o wielkim świecie, skarbach i bohaterach. Czy jednak świat okaże się wierny opowieściom?

„Dzisiaj miałem piękny sen”

Karnawał już się skończył, ale ten blogowy trwa. W tym miesiącu tematem są marzenia. Marzenia o tym, co w grach można osiągnąć, co pokazać, co przekazać i za czym tak naprawdę tęsknimy. Temat szeroki jak rzeka i zarazem bardzo wąski, bo pasujący tylko do autora – marzenia każdy ma inne i nie sposób jest trafić w gusta wszystkich. Dlatego tym razem skazani jesteście na moje marzenia w tej kwestii. Ponieważ jest w tym wydaniu tak bardzo przyszłościowo i zarazem wspominkowo, to nie zamierzam tego zmieniać w tym kawałku tekstu. Zapraszam do czytania.

Delikatny szmer kropel deszczu na szybie hipnotyzował i uspokajał. Strumyki wody pędziły z góry na dół łącząc się, dzieląc i zniekształcając wszystko to, co było po drugiej stronie, w szarym i nudnym świecie. Paweł spojrzał na zegarek, dochodziła 14. Oderwał wzrok od szyby i popatrzył na korytarz. Nie było widać sylwetki pani Janiny i jej sapania, gdy wchodziła po schodach. Jednak był spokojny – z całą pewnością się pojawi.
I właśnie wtedy zabrzmiało w korytarzu szuranie, potem stękanie a na koniec pojawiła się przyczyna tego zakłócenia. Pani Janina we własnej osobie. Zabrzęczały klucze w jej rękach. Spojrzała na ławkę i dostrzegła Pawła. Ruszyła w jego kierunku ciągle przebierając w kluczach i coś do siebie mrucząc.
Chłopak podniósł się i uśmiechnął.
- Dzień dobry pani Janino – powiedział na przywitanie.
- Dobry, dobry Pawełku. Choć mnie, już starej, to każdy dzień może być ostatni – stęknęła i przystanęła na chwilę.
- Niech pani tak nie mówi. Zobaczy pani, jeszcze parę lat i wszystko będzie lepsze.
- Pawełku, tobie łatwo tak mówić. Jesteś młody i masz takie – pani Janina na chwilę przerwała, jakby szukała właściwych słów – dziwne hobby i łatwiej to akceptujesz. Dla mnie, już starej, zwęża się horyzont.
- Głupoty pani opowiada, pani Janeczko. To mnie pani tylko wpuści i do wieczora będzie spokój. Ja już resztę wpuszczę.
- Dobrze kochany. Tu masz klucze w razie co – podała chłopakowi pęk kluczy. – Będę u siebie, jak zawsze. Salę macie do 21 i nie chcę już tu nikogo po dziewiątej widzieć. Dobrze?
- Oczywiście – Paweł złapał klucze i ruszył do drzwi nie spuszczając kobiety z oczu. – Wszystko będzie jak trzeba. Klucze zostawię na portierni.
Pani Janina westchnęła tylko i ruszyła w drogę powrotną do swojej części budynku. Coś tam jeszcze mamrotała, ale tego chłopak już nie słyszał. Chrobot klucza w zamku zagłuszył wszystko. Wiedział, że ma godzinkę na ustawienie wszystkiego i nie zamierzał tego zmarnować.

Otworzył drzwi. Owionął go tak dobrze znany mu zapach izolacji, palonego kurzu i rozgrzanego laminatu płyt głównych. Dziesięć kabin stało tam, gdzie zawsze. Komputery mrugały wesoło zielonymi lampkami świadcząc o gotowości. Zamierzał wycisnąć z nich jak najwięcej. Zawsze to robił i nie widział powodów, by dziś było inaczej. Rzucił plecak na stół, zdjął kurtkę i usiadł za pulpitem największego z komputerów. Włączył podgląd w pierwszych czterech kabinach, zapuścił programy skanujące i diagnostykę systemu. Jeszcze tego by brakowało, gdyby coś wysiadło.
Z plecaka wyjął dysk przenośny i podłączył go do stacji roboczej. System wykrył go od razu. W międzyczasie dokończył skan i teraz był gotowy do pracy.
- Dobra, to jedziemy z tym – Paweł powiedział na głos i założył rękawice sensoryczne. Sprawdził czy działają, po czym założył na głowę kask VR. Zamknął oczy by nie dostać po nich wiązką startową ustawiania częstotliwości odświeżania. To kwestia praktyki i chciał sobie oszczędzić tego, co niepotrzebne. Pojawiła się kostka menu, z której od razu wybrał pole „RPG”. Miły dreszcz przeszedł po jego plecach. Zaczyna się. Wziął swoimi wirtualnymi dłońmi kostkę i zaczął ją modyfikować. Z dysku, który teraz został zwizualizowany jako szafka z szufladami, zaczął wyjmować wszystko to, co mu będzie potrzebne do przygody. Całą garść próbek dźwiękowych wcisnął do kostki muzycznej, która swobodnie orbitowała wokół jego rąk. Szybko sprawdził zawartość i poukładał we właściwej kolejności. Oczywiście pełne menu zostawił sobie na pulpicie, by potem mieć je pod ręką. Całe dwie pełne garście obrazów wrzucił do kostki z grafiką, gdzie będą przechodzić kompilację i transformację. Popatrzył na setki małych robaczków, które z czerwonych stają się zielone, co oznaczało, że system powoli sobie wszystko kompiluje.
Na kostce wybrał pole z bohaterami i popatrzył na statystyki. Załadował całą bazę Warhammera, którą miał już na swoim katalogu i wybrał to, co potrzeba. Dodał profil charakterologiczny, profil głosowy oraz ubiór. Zwrócił uwagę szczególnie na zielarkę Thamę oraz sprytnego Sigismunda, którzy odegrają jedne z kluczowych ról. Załadował mapę, schemat graficzny krainy, próbki podłoża, nieba i tekstur wiejskich. Gdy to zrobił dostał informację, że pliki dźwiękowe i graficzne są już gotowe. Szybko zapisał bohaterów i przeszedł do potworów. Załadował tylko trzy rodzaje z bazy. W zeszłym tygodniu podegrał już nowe pliki, które przyszły z FFG, w których dodano nowe wilcze stada z Gór Szarych, dwa plemiona goblinów oraz coś, co nazywało się „Leśne zmory powerpack”. Wilków będzie potrzebował a z tych zmór weźmie sobie jedną ciekawą osóbkę. „Ciekawe jak Krzysiek zareaguje na nią” – ze śmiechem wyobraża sobie zachowanie kumpla podczas tego spotkania.
Robiło się krucho z czasem, ale Paweł już kończył. Miał wszystko, co trzeba a drobne rzeczy będzie korygował na bieżąco. Sprawdził łączność, odbiór z kabin oraz połączenia sensoryczne. Wszystko grało jak trzeba. Otworzył jeszcze tylko kostki postaci. Świeże losowania, jeszcze bez doświadczenia i wiedzy. Pododawał dla każdego jeszcze coś specjalnego, by można było poczuć wyjątkowość postaci. Przelał trochę złota, pozamieniał standardowe bronie na takie, które miał w swojej bazie. Wyglądały dużo lepiej niż te zastępcze. Potem wrzucił jeszcze kopiowanie wszystkiego do archiwum i zawiesił kostki w pozycji oczekiwania.
Chłopak odłączył się od systemu i opadł swobodnie na krzesło. Zawsze go to męczyło, ale nie mieli więcej kasy na wynajęcie sali VR na dłużej niż na te kilka godzin. I tak sporo rzeczy przygotowywał w domu by tutaj tylko nagrać już je do katalogu. Dom kultury udostępnił mu miejsce na serwerze i dzięki temu miał wszystko pod ręką. W końcu ile może zajmować katalog z kółkiem anonimowych depresantów, szachistów, plastyków oraz poetów. Od Zibiego, znajomego administratora, wiedział, że jego „RPG” zajmuje naprawdę dużo. Paweł się tym nie przejmował. Dom Kultury i tak na tym dobrze wychodził, bo mógł organizować pokazy, zabawy i jakąś „Zimę w mieście” przy okazji korzystając z jego, znaczy Pawła, plików a czasami i osoby. Nie ma nic darmo.

Zabrzmiał marsz imperialny. Chłopak wyjął z kieszeni komórkę i odebrał.
- Jesteśmy na dole. Otwieraj w imię Imperatora – zabrzmiało. Mistrz Gry dobrze wiedział, kogo przygnało. Zerwał się i pobiegł na dół otworzyć drzwi.
Przyszli wszyscy – Michał, Irka, Mat i Bolek. Cała jego „najstarsza” drużyna. Przywitał się ze wszystkimi i skierował do sali. Spotykali się tu nie raz i nie raz przyszło im opuszczać to miejsce z żalem. Rzeczywistość VR była tak niesamowita, że nie chciało się opuszczać Starego Świata przez nią wygenerowanego, bo był tak plastyczny i realny, że aż zapierało dech w piersiach. Jeszcze parę lat temu było to nie do pomyślenia, ale teraz wszystko było możliwe.
- Pozmieniałeś coś w postaciach od czasu naszego losowania? – Mat jak zawsze czujny i gotowy.
- No właśnie – dopowiedział Bolo, który już dopadł paczkę chipsów.
- Nic istotnego, dodałem trochę złota i poprawiłem kilka usterek. Reszta jest nieruszona – zapewnił Paweł dostawiając krzesełko do stołu i gestem zaprosił Irkę.
- Super. Już nie mogę się doczekać – Michał klepnął z radości blat stołu.
- Tyle o tym mówiliście, że aż korci mnie by zacząć – delikatny głos Irki zabrzmiał nietypowo w tym przybytku męskiej dumy i placu zabaw.
- Wszystko w swoim czasie. Chłopaki – tu Paweł spojrzał surowo na trójkę graczy – macie się zachowywać tak, jak to wynika z postaci. Macie już założone odpowiednie skrypty i każde odchylenie od schematu będzie obcinać wam doświadczenie. Ale po kolei. Dziś mamy w drużynie Irkę. Jeszcze nie grała z nami i chce zobaczyć, jak to wygląda. Postarajmy się by dobrze się bawiła – spojrzał na drobną dziewczynkę i skinął głową z uśmiechem. – Zatem wy już wiecie, co robić, a Ciebie Irka zapraszam do twojej kabiny.
Chłopaki ruszyli do kabin. Paweł wskazał kabinę z numerem 4. Otworzył ją. Na szczęście była czysta. Czasami nie było tak dobrze, ale o tym wolał zapomnieć.
- Tutaj masz swoją kabinę – Mistrz Gry wskazał na białe wnętrze z licznymi diodami, kablami i złączami. – Wygląda to skomplikowanie, ale zapewniam cię, że to tylko tak wygląda. Wejdź do środka i wpasuj się w to wycięcie.
Dziewczyna weszła ostrożnie do kabiny i popatrzyła wokół. Mat przypinał sobie sensory do rąk i nosa, Michał wciągał czarne rękawice a Bolo kończył paczkę chipsów.
- Dobrze. Teraz oprzyj się delikatnie plecami o wycięcie – Paweł widząc, że Irka nie wiedziała, o co chodzi, przycisnął jej bark do dołu.. – Spokojnie, to tylko chwila.
Wziął plastikowe przyssawki sensorów i zaczął je podłączać do rąk, szyi oraz twarzy dziewczyny. Delikatnie i starannie, jakby miał do czynienia z kruchą istotką, przyczepił sensor na nosie oraz na brodzie. Cały czas się uśmiechał i widział, że Irka już nie może się doczekać.
- Czy dam radę z obsługą…tego? – spytała nieśmiało śmiesznie próbując poprawić sobie przyssawkę na nosie.
- To jest intuicyjne. Jak znajdziesz się już w VR to będziesz działać i myśleć tak, jak twoja postać. Komputer już będzie odpowiednio przetwarzał to, co trzeba. Od tego są te sensory, rękawice i kask. Będziesz Dereniką i poczujesz to, że nią jesteś. Pamiętasz, kto to?
- Jasne. Derenika to młoda szwaczka, która straciła pracę i musi znaleźć gdzieś nową. Pewnie w jakimś cechu rzemieślników czy coś takiego.

- Dobrze. Resztę sobie obmyślaj, jak już będziesz w środku. Będzie to automatycznie zapisywało się na twojej karcie postaci i nic się nie straci. Komputer na tej podstawie ustali profil i będzie potem pilnować, czy trzymasz się schematu.
- Tak, pamiętam. Paweł, czy …
– złapała chłopaka za rękę, gdy przyklejał ostatni sensor do jej łydki – … to boli?
Michał, mający sąsiednią kabinę, parsknął śmiechem.
- Dziewczyno, życie boli. Tutaj, pod tym kaskiem i w swojej głowie będziesz miała nowe życie. Będzie super, ale znając Pawła, to nie będzie różowo. Jeśli ktoś rzuci w ciebie kamieniem, to będziesz to czuła. Jeśli ktoś uderzy cię w twarz, to będzie boleć. To wszystko jest w twojej głowie. Dlatego dobra rada – nie traktuj tego jak zabawy i wszystko będzie dobrze.
Michał założył kask i ułożył się w kabinie. Ta zamknęła się cicho i pisnęła delikatnie. To samo powtórzyło się z dwoma innymi kabinami. Chłopaki byli już gotowi.
- To prawda? – głos Irki drżał.
- Cóż…- Paweł nie zamierzał kłamać. – Tak. Sensory są tak połączone, żeby odczuwać to, co dzieje się w VR. Nie będzie to dokładnie to samo, co w realnym świeci, ale twój mózg przełoży to na prawidłową reakcję ciała. Oczywiście nie da się umrzeć, to jest już programowo zablokowane i nie musisz się obawiać. Czasami gramy na sensorach podkręconych maksymalnie, ale to już polecam dla twardzieli lub erotomanów. Dziś jest poziom najsłabszy, więc naprawdę nie masz się czego obawiać.
- To trochę się uspokoiłam. Słyszałam, że czasami ludzie od tego giną.
- Ja też to słyszałem. Podobno ktoś przeprogramował kabiny. To chore jest i tyle. To w końcu zabawa, choć Michał mówi co innego. To stare wygi i nie słuchaj ich. Czasami już nie odróżniają tego, co jest rzeczywiste a co nie. Dobrze? – Paweł poklepał Irkę po ręku i założył jej na głowę kask.
- Teraz odpręż się. Przez chwilę będzie ciemno, a potem bardzo jasno. Lepiej zamknąć oczy. A potem usłyszysz muzykę. Wtedy otworzysz oczy i wszystko się zacznie. Może być?
Irka kiwnęła głową i położyła się wygodnie. Paweł zamknął jej kabinę i ruszył do swojej. Ustawił alarm w komputerze, zamknął drzwi i szybko wskoczył do swojej kabiny. Popatrzył jeszcze na deszcz za oknem i pogroził mu pięścią. Wbił się w kask i zamknął oczy. Przygodę czas zacząć.

Irka zacisnęła oczy najmocniej jak potrafiła. Potem już tylko czekała muzykę, którą obiecał Paweł. I zabrzmiała. Na początku delikatnie i nieśmiało a potem już normalnie i przy pełnej głośności. Otworzyła oczy i stanęła jak wmurowana. Zobaczyła stojące nieopodal niej mury miejskie z szarego kamienia, rozjeżdżoną drogę z ciągnącym nim sznurem wozów i piechurów, strażników w średniowiecznych strojach stojących przy branie oraz ciągnący się na linii horyzontu las. Chłonęła to wszystko jak gąbka wodę. Nie spodziewała się aż takiego wrażenia. Było totalne i całkowite. Spojrzała na swoje ręce – białe i ładne. Ubrana była w zgrzebną spódnicę, narzucony na ramiona kaftan i czepek na głowie. Nieopodal dostrzegła trzech mężczyzn, którzy przyglądali się sobie ciekawie. Sądząc po tym, co mieli przy sobie, konwersacja nie była ich mocną stroną. Maczugi, kusze, miecze i tarcze leżały nieopodal nich, tak samo jak jakieś worki i plecaki.
Muzyka ucichła. Płynęła sobie tylko lekko w tle jak szemrzący strumyk. Irka dała krok do przodu. Wiedziała, że leży gdzieś tam daleko, a tutaj może chodzić i robić co tylko jej odpowiada. Nie na darmo mówili jej, że VR uzależnia. Czuła tą moc i swoje możliwości. Kucnęła i skubnęła źdźbło trawy. Urwało się jak prawdziwe brudząc jej palce.
- Pani… - usłyszała za sobą. Wstała. To był jeden z nich. Irka nie mogła rozpoznać, kto to, ale wiedziała, że to jeden z jej towarzyszy.
- Musimy ruszać do miasta. Bramy zamykają o zachodzie i lepiej być wtedy po drugiej stronie murów – głos mężczyzny był nawet miły, choć szorstki i wyraźnie nienawykły do takich długich przemów.
- Ruszajmy dupska, bo zajmą nam najlepsze miejsca w karczmie, że o zamtuzach nie wspomnę – najmniejszy z mężczyzn zarzucił sobie plecak na ramię, chwycił miecz i ruszył w stronę bramy.
- Hej, Frank – trzeci z nich, najgrubszy krzyknął za odchodzącym – czekaj na wszystkich. Jeszcze zdążysz na wszystko. Nie widzisz, że jest z nami Ir…znaczy Berenika.
- Derenika, ale to nie szkodzi – uśmiechnęła się dziewczyna. Czyli to już się zaczyna. Już trzeba. – To co teraz robimy?
- Ruszamy do miasta. Trzeba znaleźć jakąś robotę by przeżyć kolejne dni. Nie mamy za wiele zapasów i trzeba je dobrze wykorzystać – Irka zaczęła podejrzewać, że ten czarnowłosy gość to Mat. Pasował do to do niego. – W mieście znajdziemy karczmę i zobaczymy co słychać w okolicy.
- Tak zwykle robicie? – spytała.
- Tak. To najlepszy sposób. Karczmarz i dziw…dziewczyny zwykle wiedzą najwięcej o tym, co się dzieje wokół. Taki zawód.
Ruszyli. Weszli w sznur ludzi zdążający do miasta. Przeszli przez bramę odprowadzani ciekawskim spojrzeniem strażników. Stukot kopyt na bruku, szuranie wielu par butów i okrzyki przywitały wszystkich w mieście. Jacyś żebracy rzucali się wokół do każdego, kto wyglądał na majętnego. Stada bachorów śmigały we wszystkich kierunkach oferując pomoc za drobną opłatą. Do tego stojące stragany z piekącym się mięsem, przekupki zachwalające towar i brzęk młota kowalskiego. Irka stanęła na chwilę, bo to było dla niej za dużo. Wrażenia pchały się do jej głowy a ona tylko je pochłaniała. Była tu i teraz i nic się więcej nie liczyło. Cudowne uczucie. Chciała…

Błysnęło. Coś jeszcze pstryknęło i zgasło światło. Irka chyba krzyknęła, choć przestraszyła się na tyle, że nawet tego nie zarejestrowała. Otworzyła oczy i zobaczyła ciemność. Poczuła zapach plastiku, rozgrzanych przewodów i potu. Podniosła rękę i poczuła plastikową pokrywę kabiny. W panice zaczęła w nią uderzać i zdzierać z siebie przyssawki. Zaraz też poczuła powiew świeżego powietrza i osłona zniknęła. Pojawiła się za to twarz Pawła oświetlona latarką i jego ręce, próbujące ją uspokoić.
- Spokojnie dziewczyno, spokojnie. Faza siadła i nie ma prądu. To coś poważniejszego, bo w całym kwartale nie ma. Ciemno jak w murzyńskiej chacie.
Irka się uspokoiła. Wstała i już spokojnie dokończyła odczepianie od siebie resztek przewodów.
- Do dupy. Tak fajnie się zaczynało – Michał westchnął głęboko i usiadł zrezygnowany przy stole. – I co teraz? Cała sesja zwalona…
Dziewczyna czuła coś na kształt zawodu. Zaczęła rozumieć tych chłopaków i to, że w ten jeden dzień w miesiącu chcą być daleko stąd. Czuła tą euforię bycia gdzieś indziej i wiedziała, że to może się podobać. Widziała w mroku zawód, jaki przeżywali, bo teraz znów będą długo czekać do następnej sesji. Z mroku dobiegło chrupanie. Potem pojawiła się postać Bola z paczką chipsów.
- Ktoś chce?
Wtedy coś delikatnie skrobnęło i zapłonął ogień. Świeczka. Paweł pojawił się jak upiór niosąc przed sobą świecę oraz jakieś szpargały pod pachą. Uśmiechał się. Dziwne. Irka patrzyła na to wszystko i nie rozumiała nic z tego, co się działo.
- Panowie i pani – zaczął chłopak. – To, że zabrakło prądu to przecież nic. Pamiętacie, jak to się robi po staremu?
Michał parsknął śmiechem. Mat zatarł ręce a Bolo aż wypuścił z rąk żarcie.
- Tu macie swoje karty – Paweł rozdał każdemu kartkę z cyferkami. Irka nic z niej nie rozumiała, ale jak zobaczyła swoje przybrane imię, to zaraz przypomniało jej się losowanie postaci. Teraz, gdy nie miała wokół siebie świata, nie wiedziała, co te cyferki znaczą. Coś tam pamiętała z tego, co jej mówił Paweł. Że 20 to dużo, że przy ikonie miecza to walka i że Korona to waluta w Starym Świecie. Jak popatrzyła na innych, to zobaczyła, że zmartwienie już odeszło. Znów byli jedną drużyną i znów zobaczyła ten błysk w oku.
- Co prawda wokół nas nie ma już Starego Świata, ale mamy go w głowie. Zamknijcie oczy i go sobie wyobraźcie. Poczujcie zapach ulicy, smród niemytych ciał żebraków, stukot kopyt na bruku i potrącania licznych przechodniów. Macie to, czujecie? – Pytanie Pawła zawisło w powietrzu. Płomień świecy zachwiał się by zaraz znów uspokoić się. Dziewczyna zamknęła oczy. Przywołała w pamięci to, co dostrzegła parę minut temu. Chciała poczuć to samo, by stać się na powrót Dereniką – szwaczką szukającą pracy. Jedna myśl, jedno wspomnienie. Wystarczyło. Znów cieszyła się tym, że jest po drugiej stronie. W Starym Świecie.
- Jesteście w karczmie – głos Pawła drżał lekko, ale brzmiał głośno i wyraźnie. – Dym z paleniska wypełniał wnętrze kryjąc wszystko w siwej mgle. Jeszcze trochę czasu musi minąć nim wasze oczy przywykną do tego. A tymczasem…

Pewne rzeczy nigdy nie zostaną zapomniane. Pewne sprawy nigdy nie zostaną odłożone.

Raj Utracony

Jest taka uniwersalna opowieść, którą zna co najmniej jedna czwarta obywateli świata. Często nie tylko zna, ale jest ona ważna dla nich z punktu widzenia religii. Mówię tu o pierwszych ludziach w raju i ich wypędzenie z niego. A dlaczego akurat oni? Tak jakoś się złożyło, że pasuje mi do pewnego schematu, który zaobserwowałem przy okazji jednego zdarzenia na forum. Niektórzy pewnie wiedzą a innych to nie będzie obchodzić, ale faktem jest, że jeden z użytkowników dostał bana za swoje liczne mniejsze i większe wyskoki. Pracował na to długo i nawet po umieszczeniu na forum ostrzeżenia, nie powstrzymało go to od wypowiedzi w kwestii, którą zabrania regulamin. Co do szczegółów to odsyłam wszystkich do odpowiedniego tematu na forum. Tutaj ważne jest samo zdarzenie i to, co ono za sobą pociąga.

Ban stał się faktem. Podniosły się głosy broniące użytkownika i wykazujące, że to nie on złamał regulamin tylko że regulamin jest do bani. Przerabialiśmy to już wielokrotnie i pewnie będzie to wracało do nas bumerangiem nie raz. I tak jak poprzedni, tak i teraz trzeba to powiedzieć – nie ma idealnych regulaminów. Ba, nie ma nawet dobrych regulaminów. Są one zwykle tylko wyznacznikiem tego, czego się oczekuje od wszystkich. Nie może być to literalny wykaz praw i obowiązków, bo taki byłby przecież bez sensu. I dlatego niektórzy korzystają na tym, że nie ma w regulaminie konkretnych punktów, które można wskazać przy winie kogokolwiek i powiedzieć: „tak, to złamanie 1324 punktu, podpunkt d; teraz sprawa jest jasna”. Linia obrony osób też zwykle polega na podważaniu interpretacji regulaminu i wykazaniu, że się go nie złamało.

Skoro istnieje zapis o tym, żeby nie zakładać tematów o religii, to znaczy żeby ich nie zakładać. Nie ma tu podpunktów czy wyszczególnień, bo bazuje to na zdrowym rozsądku i inteligencji użytkowników. Temat o kolorach sutanny nie będzie tematem o religii, temat o graniu w RPG przez księży też takim tematem nie będzie. Tylko trzeba liczyć się z tym, że zawsze znajdzie się ktoś kto taki temat zamieni w dyskusję o religii. Czyli zacznie się wartościowanie, która religia jest lepsza, kto jest tak naprawdę świętym i czy zgadzamy się z dogmatami wiary. To są tematy religijne i takie są zabronione regulaminem.

W wielu dyskusjach o grach pojawia się opinia, że świat schodzi na psy i gry robią pod głupich amerykanów, którym trzeba wszystko narysować, pokazać w tabelce i najlepiej jeszcze wszystko dokładnie opisać. Że nie ma tym samym miejsca na wyobraźnię, na pomysł i na przestrzeń dla siebie – wszystko kierowane przez zmysł gracza i jego potrzeby. I jeśli odnieść to do regulaminu, to chyba nie chcecie by był on w 1546 punktach, gdzie byłaby lista wszystkiego co jest złamaniem regulaminu. To byłoby ze strony Obsługi nie dość, że nie wykonalne, to jeszcze obrażałoby inteligencję wielu użytkowników. Tak jak to ma miejsce w amerykańskich instrukcjach, gdzie jest napisane, by nie wkładać żywych stworzeń do mikrofalówki. Człowiek czyta coś takiego i puka się w czoło: „Ale debile, to przecież nawet dziecko wie. Za grosz rozsądku”.Z regulaminem byłoby tak samo. Gdybyśmy napisali 60 punktów o zakazach dotyczących religii zaraz wielu by się popukało w czoło z politowaniem i powiedziało to samo. I przyznałbym im rację.

Drugą sprawą jest to, że łamanie regulaminu w kilku punktach zapalnych jest nagminne. Nie mówię, że pojawia się codziennie, ale ze zgłoszeń, które docierają, jest to najczęstsza przyczyna. Czyli zawsze, mimo banów, pisania, pouczeń i upomnień, znajdzie się ktoś kto spróbuje swoich sił w łamaniu regulaminu. Bo będzie chciał pokazać, że jest ponad to albo udowodnić, że nikt mu nic nie zrobi. Niektórzy mówią, że tak jest na innych forach to i tutaj też tak powinno być. A to nie zawsze się sprawdza. I potem jest nieprzyjemne zdziwienie. To chyba siedzi w środku nas i nie da się tego wyrugować. Nie uczymy się na błędach a historia, która raz się wydarzyła, powtarza się za każdym razem tylko w różnych okolicznościach. A czasami wystarczy po prostu pomyśleć.

Dlatego ten poniższy fragment dedykuję wszystkim ku przestrodze. Szczególnie tym, którzy uważają, że są oryginalni i niszczą system oraz tym, którzy uważają, że ze starych historii nie da się nic wyciągnąć (to w kontekście Avatara i Pocahontas – jak sami zobaczycie manipulować można wszystko i wszystkich). Przeczytajcie najpierw to, co jest pisane normalnie a potem podstawcie sobie skreślone fragmenty.

Gdzieś, dawno temu, istniał Raj istniało LI. Żyła w nim para ludzi  userzy, którym dano to miejsce we władanie i mogli korzystać z niego do woli. Bóg Administrator dawał im wszystko i patrzył, jak sobie dają radę. Zapewnił rozwój, bezpieczeństwo i dostatek. Istniał jednak Zakaz Regulamin, który obowiązywał ludzi – nie zrywać owoców z drzewa rosnącego na środku Raju nie pisać o religii na forum. Ludzie Userzy rozwijali się, żyli i przestrzegali Zakazu Regulaminu. Do czasu.
W Raju Na LI pojawił się Zły Zły. Namówił kobietę usera do zerwania owocu napisania o religii i tym samym złamania Zakazu Regulaminu. Po nim przyszli inni. Bóg Administrator rozgniewał się za to, że Zakaz Regulamin został złamany i wypędził z Raju LI ludzi userów, którzy po złamali, by szukali swego miejsca gdzie indziej.

Fragment został dobrany celowo i z premedytacją. Jest on tylko przykładem na to, że tak naprawdę w przyrodzie nic się nie zmienia – nie odczytujcie to jako prowokację religijną czy coś podobnego. Najważniejsze jest to, by uczyć się na błędach. I ich nie powtarzać.

 

Z serii “Yarot prawdę Ci powie”

Erpegowiec Metalowiec odcinek 30: „Puszka Pandory”

Ave!

Nie będzie to wpis o żadnym mitycznym Pandorze, który byłby antybohaterem wielu książek rodem z „Seksmisji”. Tytułowa Pandora to przyczynek tego, o czym chciałem dziś dla was napisać. A dlaczego Pandora? Od końca grudnia już wiadomo dlaczego – przynajmniej dla każdego, kto oglądał „Avatara”.

Na film wybrałem się do IMAX-a. Skoro powstała kopia przeznaczona tylko do tego kina i to wykorzystująca wszystko to, co tam można wycisnąć z obrazu, to dlaczego miałem nie skorzystać. Poza tą wersją filmu istnieje jeszcze zwykła kopia kinowa oraz cyfrowa wersja 3D do zwykłych kin, gdzie nie ma IMAX-a. Nie widziałem jak wygląda „Avatar” bez 3D i nie wiem, czy chciałbym zobaczyć. To, co zobaczyłem przez okulary w kinie wbiło mnie w fotel i zatrzymało na prawie 3 godziny w miejscu. Spodziewałem się tego, bo już tyle o tym mówiono, że nie sposób było uchronić się przed informacją. I jak zawsze, wolałem wszystko sprawdzić naocznie zamiast opierać się na domysłach.

Avatar” to film nieprzeciętny. Tak, tak. Już widzę tych, którzy zaraz powiedzą, że z taką historią i takim przesłaniem to jest tylko kolejnym filmidłem w kolejce i to gdzieś na jej samym końcu. Teraz, gdy zobaczyłem to, co pokazał Cameron, naprawdę doceniam to, czego dokonał. I z każdym dniem po obejrzeniu filmu stwierdzam, że to prawdziwa puszka Pandory. Coś, co zmieni świat (może) i kino (z całą pewnością). Tak właśnie postrzegam „Avatara” i stąd jego nieprzeciętny charakter dla mnie. A teraz pokażę wam dlaczego…

W „Avatarze” dostajemy wszystko to, czego można zamarzyć w dobrym kinie SF. Jest podbój planety, walki z tubylcami, knowania korporacji, doświadczenia medyczne i niesamowita technika. Są wreszcie obcy, których staramy się zrozumieć i którzy obcymi pozostają do samego końca. Cameron nie uciekał od schematów i nawiązań – stworzył wiarygodną wizję świata oraz historię z nim związaną. Zaczerpnął z odwiecznego pędu człowieka za surowcami i chciwością w ich zdobywaniu. Pokazał obcych tak bardzo obcych, jak tylko to możliwe. Nie są to wynaturzenia takie, których nawet byśmy nie zobaczyli, ale podobne do nas istoty. I wreszcie upchnął w to wszystko łącznik między rasami, który jest niezależny od DNA, planety czy grawitacji – uczucia. Już to kiedyś widzieliście? Oczywiście. Czy przez to „Avatara” ogląda się źle? Nigdy w życiu.

Historia historią, ale to jak ona jest pokazana, zmienia całkowicie nastawienie do filmu. Efekty pokazane w trójwymiarze wbijają w fotel. Jak tylko zobaczyłem pierwszą scenę z budzeniem się w stanie nieważkości i lecące przez pomieszczenie majtki – już wiedziałem, że Cameron mnie złapał. Kolejne sceny, technika, ukazanie planety, życia biologicznego oraz sekwencje dynamicznych walk – brałem jak leci. Dzięki obrazom, już po paru minutach, nie czuło się wciskania na siłę rozwiązań, które mają ludzie na Pandorze. Ja wiedziałem, że coś ma działać tak a nie inaczej i zostało to pokazane. Przyjmowałem wszystko naturalnie i bez zgrzytów (prawie). Świat ukazany przekonał mnie do siebie i Pandora pochłonęła mnie zupełnie. I tak miało to działać. Każdy widz musi się utożsamić z planetą by potem doświadczyć tego, co czują obcy, gdy rakiety niszczą Święte Drzewo. Oczywiście przesłanie jest bardzo proekologiczne i antymilitarne, ale to niewielka cena jaką płaci się za wejście do magicznego świata Pandory.

Dlatego przez to wszystko ciężko jest ocenić sam film. Wiele ludzi rozgranicza tu technikę i scenariusz, często dając zero dla historii i 10 dla techniki. Jednak w tym wypadku wiem, że to jest krzywdzące dla „Avatara”. Sam uważam, że to jest raczej przeciętne kino, które jest solidnym rzemiosłem i niczego objawionego nie pokazuje. Jednak właśnie owo „pokazanie” przez pryzmat techniki staje się czymś niezwykłym. Zbiór przeciętniaków umiejących tworzyć zgraną parę potrafi położyć najlepszych. To jak w piłce nożnej, gdzie zwykle zgrana drużyna nieznana ze swych piłkarzy potrafi wygrać z tą, która jest naszpikowaną gwiazdami. „Avatar” rozebrany na części jest nierówny, ale w całości tworzy widowisko, którego jeszcze długo nie da się zapomnieć.

 

Czytając opinie wielu ludzi znów czuję rozterkę w głowie. Są głosy zachwytu nad filmem i takie, które mieszają go z błotem. Na obiektywizm mało kogo stać, bo nie można usiąść na barykadzie i kibicować obu stronom. Ludzie nie lubiący fantastyki będą na „nie” od początku – dla nich to bajka o przerośniętych smerfach, którzy biegają bez sensu po swoim lesie. Zgryźliwcy będą widzieć remake Pocahontas i ze złośliwością wytykać błędy i nawiązania. Będą wreszcie ci, którzy fantastykę lubią, ale tą ambitną i wyrafinowaną. Dla nich kinem wybitnym będzie „Moon” czy „Na Srebrnym Globie”. Taki „Avatar” jest płytki i bez wyrazu, bo nie daje nic od siebie – powiela schematy i ubiera to w ładny papierek. A na samym końcu będą ci, którzy idąc na film nie oczekują kina zaangażowanego, wybitnego czy skłaniającego do przemyśleń. Tacy chcą się dobrze bawić, pobyć przez parę godzin gdzieś indziej i mieć nadzieję otrzeć się choć przez chwilę o technologię, która czeka na nas już za progiem. Dlatego nie można rozpatrywać „Avatara” na równi z filmami Kieślowskiego – to byłoby nadużycie i pomyłka. Trzeba to odnieść do obrazów takich jak „Terminator 2″ czy „Obcy 2″ – nie dość, że ten sam reżyser to jeszcze porównywalna „głębia” odczuć. I w swojej kategorii „Avatar” bije wszystkich na głowę.

Złote Globy rozdane. Nominacje do Oskara też. „Titanic” został zatopiony jako najbardziej kasowy film wszechczasów. Nikogo nie dziwi, że „Avatar” jest na fali i zgarnia wszystkie kąski. Wielu drażni takie podejście i wylewają swój jad wszędzie tam, gdzie można. Takie nagrody nigdy nie będą sprawiedliwe, bo jest naprawdę niewiele filmów, które mogą pogodzić wysoką kulturę z masówką, zwykłego widza i zawodowego krytyka czy doktora botaniki i mecenasa sztuki. Biolog będzie się śmiał na dziele Camerona, choć czytałem i takie wieści, że to niekoniecznie jest takie pewne. Pokazanie flory i fauny Pandory ma wiele nawiązań i rozwiązań, które pojawiały się przy rozpatrywaniach różnych dróg ewolucji organizmów żywych. Pokazany ekosystem trzyma się kupy i jest sensowny. Zadbano o drobnostki, które można by było pominąć i nikt by nawet się tego nie dopatrzył. Tak jest z jedzeniem podczas połączenia czy widok nóżek bohatera :)

To jeszcze jedną ciekawostkę chciałbym pokazać. Spotkałem się z uwagą, że technika techniką, a główny bohater i tak musi jeździć wózkiem. To gdzie ta technika? Obejrzałem film, posłuchałem co mówią, i stało się jasne, dlaczego jest tak a nie inaczej. Jak zawsze chodzi o kasę. Operację można zrobić – to jest wykonalne i nawet nie wymaga specjalnego zachodu poza kasą. Główny bohater ma to szczęście (lub nieszczęście), że ma takie samo DNA jak jego brat bliźniak i może być „użyty” przez armię do prowadzenia avatara. Takiemu nie potrzebne są nogi by chodzić, bo i tak podłącza się do maszyny. I stąd mamy wózek na planie, gdzie technika ocieka wręcz zaawansowaniem i złożonością. Od kasy nie da się uciec, co z bólem można zobaczyć nawet w takim filmie jak „Avatar”. A już taki naprawdę rodzynek, który uderzył jak obuchem między oczy to ekran notesu. Widać do w pierwszych scenach w laboratorium, gdzie jeden naukowiec „bierze” jakieś dane z ekranu i przesuwa w powietrzu do swojego notatnika. Wygląda to tak, jakby zgarniał dane a potem już normalnie pracuje u siebie. Naprawdę niesamowity efekt i bardzo naturalny. Dopiero po paru sekundach orientujemy się, co tak naprawdę się stało. A takich smaczków w filmie jest sporo.

 

Pandora i jej puszka. Tą puszką jest sam „Avatar”, który pokazał nową drogę dla filmów. Pokazał, jak wygląda film nakręcony w taki sposób i jak wiele można w nim zawrzeć. 3D to nie tylko dodatkowy wymiar wzroku ale i nowy wymiar kina, które już chyba nigdy nie będzie takie same. Podobnie jak kiedyś „Matrix” pokazał efekty, które przeszły to klasyki kina. Czy „Avatar” też na to zasłuży? Mam nadzieję, bo pokazanie świata, ruchu i zależności w takim formacie jest naprawdę niesamowite. Puszka została otwarta. Teraz tylko trzeba czekać na efekty tego działania. Czy będą dobre? To trudno oszacować, ale warto było ją otworzyć. Daje to szansę na nowe spojrzenie na kino i filmy. Czas pokaże, czy będzie to dobre czy nie.

Wywiad z LIczem

Zabrakło czasu na zebranie się i odezwanie do kogokolwiek, by przeprowadzić wywiad. Jeśli jest ktoś chętny do roli wywiadowcy by rozmawiać częściej z naszymi LIczami, to zapraszam. Póki co, wywiad będzie gdy czas na to pozwoli. Ale by znów tu nie było pusto, to może wywiad, ale trochę inaczej i z trochę (tylko czy napewno :) ) bardziej zakręconymi ludźmi. Ponieważ dominuje „Avatar” to popatrzcie i posłuchajcie, do czego może dojść :) (wersja angielska – musicie wybaczyć brak „ogonków” co jest bardzo w stylu Na`vi)


Newsy

Kolejna garść newsów czyli tego co dzieje się na forum w części poświęconej dyskusjom. Oczywiście przepuszczone przeze mnie czyli filtr dziurawy jak rzeszoto. Zapraszam.

Konwenty.

XXIII Lubelskie Dni Fantastyki – LastInn jest patronem tego wydarzenia i oczywiście serdecznie zaprasza każdego, kto jest nim zainteresowany. Tutaj znajdziecie szczegóły samej imprezy i garść podstawowych informacji.

Zapowiadania Fantazjada 2010. 3-6 czerwca w Srebrnej Górze jest ciągle na tapecie.

Stowarzyszenie Miłośników ERpegów i Fantastyki oraz Ośrodek Inicjatyw Społeczno-Kulturalnych ŁDK zapraszają na piątą edycję Łódzkiego Portu Gier spotkania z grami: bitewnymi, fabularnymi, planszowymi i karcianym. Całość odbędzie się 20-21 luty, więc już raczej jest po wszystkim, ale jak ktoś się znajdzie, kto był i chciałby coś powiedzieć o tym, co tam się działo, to zapraszam.

Podobnie rzecz się ma (albo raczej miała) ze zJavą czyli kolejna akcja warszawskiej Avangardy w lutowo-walentynkowy weekend. Nie mogłem być przez co najmniej parę osób i jak tylko kupię sobie kałasznikowa, to rozwiążę ten problem raz na zawsze :)

 

CoolKon – to marcowa propozycja Wrocławia (5-7marca), rasowy konwent, masa spotkań, grania, wygłupów i poznawania nowych ludzi.

W „Rozmowach ogólnych” trochę się działo – głównie za sprawą tematu o księżach i RPG. Dla niektórych nie zakończył się szczęśliwie i o następstwach tego poczytajcie zarówno na forum jak i tutaj, w części „Raj utracony”. Do tego tematy kontynuowane i lubiane przez wszystkich czyli kobiety w RPG oraz kwiatki z sesji. Zapachniało wiosną :)

W dziale „DnD i d20″ pytanie o Mutants & Masterminds; jakby już same elfy nie wystarczyły…

W Warhammerze liczba magicznych przedmiotów dla bohaterów i drużyny – dużo ich czy mało?

Świat Mroku rozkwitł za sprawą rozmów o Magu oraz sporego opracowania do Changellinga, poza tym kilka stałych działów dostało wpisy – o filmie oraz o WoDzie na PC.

Postapokalipsa nie zamarzła, bo prowadzone są prace odkrywkowe, które odsłaniają tematy dawno już pogrzebane pod zwałami piachu i gruzu. Może to sprawka Molocha? Pewnie tak, skoro znów pojawiły się sposoby na Molocha i wczuwanie się w Molocha. Ponadto śmierć postaci, sposoby na strzały znikąd (znaczy spod płaszcza) i sztuczki do kiwana BNów i MG :)

Dział historyczny – jak zawsze sporo i treściwie: anegdoty, konkursy i ciekawostki;

W „Autorskich” gorąco się zrobiło przy ocenie systemu bez nazwy – znów poziom dyskusji zszedł nawet niżej niż na onecie; kolorowanka szuka kogoś, kto ją pomaluje  i Neuroacoptasiscreacionis, którego ktoś oceni. Do oceny czeka również Utheria, choć już opinia o odgrzewanym kotlecie padła…

Pozostałe systemy – książki do WH40k oraz co nieco o Das Schwarze Auge (czli systemie, który bardziej znany jest w Polsce z gier komputerowych niż papierowej wersji)

I wreszcie „Artykuły” – temat crossoverów w Wodzie – szeroko komentowany i pewnie doczeka się kontynuacji

Oczywiście nadal trwa akcja zbierania pieniążków na serwer. Za okres od kwietnia do lipca mamy zebrane 12% czyli 50 zeta. Zbieramy, zbieramy…

Yarot

5 Responses to “Numer 44 – Stare dzieje”

  1. Redone Says:

    Yarot, świetny tekst, od samego czubeczka aż po jego ogonek :D Karnawał RPG w formie opowiadania to cudo, masz rację, że pewne rzeczy zostaną niezmienne. Ale fajnie byłoby móc wejść w VR ;)

    Raj utracony – trafiłeś w sedno, a dobrany tekst na końcu pewnie kogoś oburzy, mimo tego że pasuje świetnie :p

    Dzięki wojto za wspomnienie o mojej rekrutce w Śródziemiu. Zapraszam do niej serdecznie :)

    Dzięki wam za ten numer, obsługa bloga powinna dostać buziaka :D

  2. Aschaar Says:

    Mnie tekst „Raj Utracony”… powiedźmy ładnie… szkoda było czasu na jego czytanie… Niestety.

    Zacznijmy może od tego, że regulamin to prawo. A jako takie owszem jest ogólne i abstrakcyjne ale jest równocześnie jednoznaczne.

    Prawo Jednoznaczne: Nie ma więc mowy o „bazuje to na zdrowym rozsądku i inteligencji użytkowników” – co więcej należy założyć, że użytkownik zdrowego rozsądku nie ma i jest głupi jak pień.
    I nie idzie tutaj o to, czy regulamin jest dobry, czy zły i ile ma punktów – bo to już jest wywracanie kota ogonem. Udowadnianie, że to my jesteśmy „cacy”, a user jest be (cóż; niestety całość artykułu dotyczy jednego przypadku i niestety aż zęby bolą jak brzmi). Zasada jednoznaczności prawa została złamana. Okazało się, że „nie zakładać tematów o religii” jest równoznaczne z „nie rozmawiać o religii”. Czy wartościowanie religii nie zacznie się w temacie o kolorze szat liturgicznych? a nawet w temacie o kolorze sutanny (lub ogólniej – dopuszczonego stroju)? Może się zacząć. Teraz sam mam wątpliwość, czy stwierdzenie w tym temacie, że „rabin w pewnych okresach nie może grać w RPG, bo zabrania mu tego religia” – będzie jeszcze dyskusją w temacie „księża grają”, czy już „dyskusją o religii”.
    Brakuje wykładni prawnej a nie „wystarczy po prostu pomyśleć”, aby wymyślić co ktoś sobie ubzdura i jak zinterpretuje ten czy inny zapis…

    Prawo Ogólne: nie roztrząsając i nie wchodząc w detale – choć oczywiście zaraz będzie można napisać mniej lub bardziej ciętą ripostę… Ogólność prawa, czy może raczej równości względem prawa poraża. Jedne osoby za złamanie regulaminu dostają warna, a inne nie. Jednym po postach się kreśli, a innym nie… Jedni wracają, inni, stawiani w tym samym rzędzie – nie… Patrząc na to wszystko z boku wygląda to na jedną wielką zabawę w szukanie „haków”, aby nie napisać kolesiostwo. Nie mówiąc o tym, że instytucja zgłaszania postów urosła już (IMHO) do rangi gilotyny czy innego pistoletu przystawionego do skroni… „Post został zgłoszony” – zdanie kończące praktycznie każdą dyskusję. Czy gdy na 100 osób, które przeczytały posta i nie znalazły w nim nic zdrożnego znajdzie się ta 101-sza, której „uczucia religijne” czy inne „dobra osobiste” zostaną naruszone – to będzie jeszcze prawo, czy już dyktatura jednostki???

    Rozumiem, że:
    a) obsługi jest mało (ciekawe dlaczego?);
    b) nie wszyscy czytają wszystko;
    c) każdy ocenia inaczej;
    d) wszystko trzeba uzgodnić i obgadać;
    e) pozostawić sprawę – niech przycichnie;
    f) pewnie jeszcze inne;

    ale to wszystko co ostatnio widać naprawdę tworzy nieciekawy obrazek przypominający „gangi mojego miasta” czy inną „ośmiornicę”.

    Abstrakcyjność prawa: po prostu pominę. Ponieważ właśnie abstrakcyjność powoduje, że prawo / regulamin nie musi mieć 12548 punktów. Nie musi, co nie znaczy, że można go sprowadzić do dwu punktów:
    1. Nie wolno robić tego o czym myślę, że nie wolno.
    2. Jak nie wiesz czy coś wolno, sprawdź w powyższych punktach.

    Może zamiast udowadniać w kółko, że to userzy są idiotami, nie umieją czytać i myśleć – posypać głowę popiołem i dopisać: „i prowadzić rozmów o religii, które mogą urazić uczucia religijne innych użytkowników”?

    Reasumując: W tym konkretnym przypadku znacznie lepszym wytłumaczeniem i argumentacją było „to była wisienka na tort, miał wylecieć już za wcześniejsze posty, ale zanim wszyscy się dogadali…” niż to wszystko co zostało napisane na forum, a zwłaszcza kolejny powrót do sprawy… Powrót, który wygląda jak kolejne tłumaczenie… Bardzo gładkie i „niby nie o tym”, ale w rzeczywistości _tylko_ tłumaczenie…

    Podobno tłumaczy się winny?
    Czy może to taktyka… „kłamstwo powiedziane tysiąc razy staje się prawdą”?

  3. Yarot Says:

    Dzięki za uwagi, choć co prawda tylko do jednego tekstu, ale zawsze coś. I zacznę od końca, czyli dlaczego teraz? Nie jest to żadne tłumaczenie się, co chyba mogłeś już wiele razy dostrzec w tekstach – piszę, bo akurat taki temat chcę poruszyć. W poprzedni numerze bloga był też o regulaminie odnośnie komentarzy, potem pojawił się ten – postanowiłem coś napisać. A dlaczego teraz? Przez cały styczeń nie miałem czasu na to. Wydanie styczniowego bloga wyczerpało mój wolny czas, dlatego kilka pomysłów musiało poleżeć dłużej, by je poskładać i ubrać w słowa. Jak z resztą widać, autorów tekstów do bloga jest jak na lekarstwo więc muszę to jakoś ogarniać. A że czasami jest poślizg i nie wyrabiam się czasowo z aktualnością tematu – trudno. Nie należy się tu doszukiwać spisków, szukania haków czy tłumaczeń. To chyba by mi przyszło do głowy jako ostatnie przy pisaniu.
    Nie staram się udowadniać, że userzy to idioci. Powiem więcej, nie wierzę w to. Idiota nie będzie pisał postów że o łamaniu regulaminu nie wspomnę (bo przecież musiał go przeczytać). Piszę natomiast o tym, że niektórzy zapominają o tym, co jest najważniejsze – poszanowanie innych oraz zdrowy rozsądek. To wszystko można w sobie wyrobić i pisząc o tym oraz mówiąc, można to jakoś sobie utrwalić.
    Ten konkretny tekst powstał pod konkretne zdarzenie. Nie wiem dlaczego uważasz to za coś złego (od czego aż zęby bolą). To się zdarzyło i o tym chciałem napisać. Nie o jakiejś hipotetycznej sytuacji ale o konkrecie. Nie jest to przez to tekst omawiający szerzej temat bo takim nie był nawet w założeniach. To tylko wycinek pod konkretną sytuację. Z nią są związane słowa, których użyłem i odczucia, które miałem. Jeśli uważasz, że sprawę regulaminu można omówić szerzej i lepiej niż tylko przypisy w komentarzach – zapraszam. I mówię poważnie, bez sarkazmu. Sam chętnie się nad tym pochylę i coś będzie można z tego stworzyć. Tym bardziej, że może przysłużyć się innym. A o to przecież chodzi.
    Teraz sprawa religii. Naprawdę myślisz, że umieszczenie w regulaminie zapisu „i prowadzić rozmów o religii, które mogą urazić uczucia religijne innych użytkowników” załatwi sprawę na tyle, że już nikt nigdy o religii nie szepnie ani słówka? Nie wydaje mi się. Dlatego pisałem o tym, że co by nie napisać w sprawie, to zawsze będzie można to zinterpretować tak, jak się komu podoba. Kogoś obrazi to, a kogoś jeszcze coś innego. To, że na 100 czytających jednemu nie będzie do śmiechu nie oznacza tłumaczenia „przecież wszyscy się śmieli, prawda?” Uwzględniane są zdania wszystkich – nawet tych, którzy są w mniejszości. Oczywiście pozostaje jeszcze kwestia tego, jak to zostanie potraktowane. Zwykle staramy się tak załatwić sprawę, by każda ze stron była usatysfakcjonowana. Nie zawsze się to udaje, szczególnie właśnie w sprawach, gdzie 100 ma inne zdanie niż 1. Bo to nigdy nie są proste sprawy. I zawsze Obsługa będzie na nich traciła – taki już nasz los. Bo przecież jak poprzemy jednostkę to zaraz pojawią się głosy, że „kolesie trzymają się razem”. Jak poprzemy ogół, to osobnik taki najprawdopodobniej odejdzie wyzywając nas od najgorszych. Po prostu mniejsze zło, ale zawsze zło.
    I wreszcie co do prawa. Pewnie masz rację. Ja się na tym nie znam. Nie mam ani takiego wykształcenia ani nawet ochoty by się w takie sprawy zgłębiać. Forum nie jest ani specjalne rygorystyczne ani wyluzowane – po prostu zwyczajne. Stosowanie regulaminu zachodzi, ale faktycznie czasami się tego do końca nie przestrzega. Dlaczego? Z uwagi na znikomość czynu, dlatego, że ktoś zaraz poprawił się, bo ktoś się na moment zapomniał. Wszyscy jesteśmy ludźmi a nie robotami. Nikt z nas nie jest policjantem i nie czeka na delikwentów z pałką i banem. Drobne przewiny pozostają przewinami – idzie PW i zwykle po odpowiedzi (lub nie) wiemy, na co stać każdego. A jeśli ktoś notorycznie nie daje sobie nic przetłumaczyć, to już jest jego wina. Dlatego czasami jeden za to samo dostaje warna a drugi nic. Bo ten jeden zrobił to już 15 raz a tamtemu zdarzyło się po raz pierwszy. Nie mówię, że to jest dobre – czasami sami naginamy regulamin, ale tylko w sprawach naprawdę mało istotnych. Czy warto ścigać wszystkich za wszystko? Chyba nie. Ani nikt nie ma na to czasu ani chęci.
    Jak widać jest w tym temacie jeszcze sporo do powiedzenia. Albo może wręcz przeciwnie – robi się z igły widły. To czas pokaże. Dzięki za uwagi i Aschaarze naprawdę polecam się pamięci byś napisał coś w kwestii regulaminu i Twoich odczuć co do niego. Nie moich, nie Obsługi czy useraX ale Twoich. I oczywiście komentarze są otwarte i chętnie poczytam – albo replikę do tej odpowiedzi albo jakieś inne uwagi.

  4. Aschaar Says:

    Zastanawiam się czy mam czas, a przede wszystkim chęci na jakąkolwiek polemikę, dlaczego? Bo takiej zgrabnej, politycznej i o niczym odpowiedzi oczekiwałem.

    Tak, wszyscy jesteśmy ludźmi, a nie robotami i po prostu mi się już nie chce walczyć z wiatrakami… Przypomnę tylko, że ze sprawą nieprzystawania regulaminu do rzeczywistości i ogólnego bałaganu w regulaminach (tudzież ich „znikania” z forum) mówiłem i pisałem kiedy jeszcze byłem w obsłudze. Czy coś się od tego czasu – e? pół roku? – zmieniło? Nie widzę. Czy to oznacza, że tamte słowa się zdezaktualizowały? Nie sądzę. Czy mam to wszystko wziąć i napisać raz jeszcze? Po co? Licząc na to, że teraz ktoś się „pochyli”??? No proszę, bądźmy dorośli i nie bawmy się w takiego berka: „ha, ha. mam cię, teraz ty pisz… miesiąc spokoju, a może ci się nie będzie chciało i sprawa przyschnie, jak zawsze.”

    „Dzięki za uwagi, choć co prawda tylko do jednego tekstu, ale zawsze coś.”
    Dobry tekst broni się sam, a jakoś nie należę do ludzi wpisujących: „Słitaśny wpisiik. ^.^ jakie dżezzii kawałki T-T zwłaszcza ten o (…)” Nie sądziłem, że jest to potrzebne…

  5. Yarot Says:

    Aschaarze, zawsze mi się wydawało, że piszę jasno i w miarę zrozumiale. Wiem, że to, co się wydaje, nie zawsze jest tym, co jest faktycznie. Jednak w wypadku mojej odpowiedzi nie widzę bym jakoś specjalnie zaciemniał obraz albo pisał o niczym. Fakt, jest grzecznie i politycznie – nie mam w zwyczaju prawienia złośliwości. Jeśli już, to muszę mieć po temu ważny powód. Ale że o niczym? To tak, jakbyś powiedział że plotę bez sensu. Napisałem o tym, dlaczego teraz ten temat się pojawia. Napisałem, że dotyczy to konkretnej sytuacji i konkretnego punktu w regulaminie. Napisałem o traktowaniu regulaminu i podejściu. To co jeszcze mam napisać, by nie było o niczym? Po to właśnie są komentarze, by na takie rzeczy zwrócić uwagę.

    Co do konkretnej uwagi – czyli umieszczenie zapisu uszczegóławiającego do tematów o religii – napisałem co sądzę. Nie zmieni to za wiele brzmienia punktu w regulaminie a jest tylko (lub aż) uszczegółowieniem. Wiadomo, że powstający temat o religii ma na celu albo przekazanie informacji albo dyskusje na jego temat. W jego wyniku może dojść do obrazy uczuć religijnych lub innych niemiłych rzeczy, które może poczuć ktoś, czytający temat. Nie ma w zapisie regulaminu niczego, co dotyczy skutków wystąpienia takiego tematu (tylko o nie zamieszczania niczego takiego)a tylko sam fakt wystąpienia zdarzenia. W wypadku pojawienia się takiego tematu (który może początkowo nie wskazywać na temat o religii) nie zamykamy go od razu – pojawiały się głosy, że to niepotrzebna prewencja i dyskusja będzie na odpowiednim poziomie. Dopiero gdy pojawia się coś, co burzy ten porządek (wycieczki osobiste; zgłoszenia userów o tym, że kierunek dyskusji jest do bani) następuje wpis do tematu i prośba o uspokojenie i zmianę toku rozmowy (oraz ostrzeżenia w przypadku poważniejszych akcji). Dopiero gdy to nie skutkuje to temat jest zamykany. Nadal co bardziej krewcy dyskutanci dostają ostrzeżenia. I tyle. W tym konkretnym przypadku to jedno ostrzeżenie było uwieńczeniem długiej „kariery” w kwestii naruszania regulaminu. I stało się to akurat w tym temacie. Dlatego o tym napisałem. Skąd zatem bałagan, znikanie regulaminu?

    W takiej ścisłej Obsłudze (modowo – administracyjnej) nie jestem od listopada. Z tego co czytam wnioskuję, że nie zaszła jakaś drastyczna zmiana w podejściu do regulaminu czy postępowań. Dlatego piszę to z perspektywy takiej, jaką pamiętam i sam bym stosował. Przez ten czas zdarzył się tylko ten przypadek, który zahaczał o wątek religiny. Zatem nie jest to specjalnie nagminne, ale mimo przypominania tego, zagadnienie powraca. I pewnie przy jakimś konkretnym zdarzeniu będzie powracać, gdy znów ktoś będzie kwestionować decyzję o przyznaniu ostrzeżenia lub bana. Tylko dlatego, że tak nie jest literalnie zapisane. To jest dokładnie to, co jest napisane na pudełku od mikrofali (mój ulubiony przykład): „Zabrania się używania niezgodnego z przeznaczeniem”. Jeden pomyśli, że tylko do żarcia. Drugi zacznie kombinonwać z suszeniem kota w środku. Gdy coś się stanie, to obrona będzie jasna – przecież nie było napisane, że nie można suszyć kota. Złamało się zakaz, to fakt, ale o kocie nic nie było napisane.

    I wreszcie komentarze. Nie wymagam pisania „słitasnych” komentarzy – ale jeśli są, to świadczą o tym, że tematyka, styl albo też podejście do tematu odpowiadają czytającym. Jeśli są słowa krytyki – znak, że można (a nawet trzeba) poprawić. To też mi daje pojęcie o kierunku pisania. Zatem jest pomocne. Gdy coś będzie nie tak – w komentarzach się to odbije i będę wiedzieć, by tego więcej nie ruszać. Czytanie i przyjmowanie wszystkiego jak leci też jest dobre – daje wolną rękę do wszelkich wyborów i otwiera wiele możliwości. Czasami jest to dobre – nikt mi nie mówi, o czym pisać. Czasami już nie tak bardzo – brak mi pomysłów i chętnie bym jakiś podłapał. Za każdy wpis dziękuję, bo pokazuje, że nic nie idzie na darmo.

Leave a Reply