3 mar 14

Numer 51: Brzytwa

Autor: Yarot | Kategoria: Licze ogólnie

Ave!

►Wstępniak

Dawno temu żył sobie William Ockham, franciszkanin, który krytycznie patrzył na to, co dzieje się na łonie kościoła. Należy pamiętać, że to było średniowiecze, a zatem oddanie Bogu i krytykowanie kościoła było w jawnej sprzeczności kończącej się na stosie. Najważniejsze co po sobie zostawił to zasada brzmiąca po mądremu „Novacula Occami et Nominalium” czyli brzytwa Ockhama. Pasuje ona do obecnej sytuacji bloga i nie sposób się z tym nie zgodzić. „Nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę” to jest wypisane na ostrzu tej brzytwy, która powinna ciąć wszystko to, co jest niepotrzebne lub zbędne.

Obecne czasy nie wybaczają zastoju i braku przystosowania. Pisałem już o tym ale pewne rzeczy dobrze jest sobie powtarzać by nie zapomnieć tego, co najważniejsze. A obecnie liczy się czas, medialność i kontrowersje. Przez 50 wydań bloga utrwaliła się struktura, która coraz bardziej odstaje od możliwości i oczekiwań czytających. Przejrzałem też dyskusje, która na temat bloga była toczona i w zasadzie oparła się nawet o to by to miejsce zamknąć, zaorać i posypać solą. Niedobrze by się stało bo jednak kilka dobrych tekstów tu było, kilka fajnych wywiadów też, a i poznało się trochę Liczy. Jest to baza której po prostu i po ludzku szkoda. Dlatego chciałem coś z tym zrobić. Sprawdzić czy faktycznie kogoś to jeszcze obchodzi. Dlatego wspomniałem na początku o Ockhamie. Blog musi być taką brzytwą potraktowany by przetrwać. Należy odciąć rzeczy, które go obciążają a i tak nie są czytane. Dzięki temu przeznaczenie sił na inne obszary wzmocni je i pozwoli przeżyć blogowi. Czy na długo? Czas pokaże, choć nie zamierzam czekać do starości. O tym za chwilę, ale najpierw o zmianach.

Obecnie jestem sam w redakcji. Przez poprzednie 50 numerów taki model prowadzenia utrwalił się i zwykle więcej niż trzy osoby nie zajmowały się tekstami. Przesłanych materiałów od osób trzecich można policzyć na palcach jednej ręki. Dlatego, jak zawsze i do znudzenia, apeluję o przesyłanie tekstów którymi chcecie się podzielić z innymi. Na to jestem zawsze gotowy. Dlatego tyle ile będę mógł sam wrzucić, tyle będzie w blogu. Nie mam aż tyle czasu by zajmować się tym w takiej formule, jaka była dotychczas. Dlatego rekrutacje oraz wywiady zostają odłożone. Rekrutacje do czasu aż się ktoś nimi zajmie a wywiady będą sporadycznie – jeśli ktoś takowy przeprowadzi albo sam coś wrzucę w tej konwencji. To, co będzie wypełniaczem i samą treścią to najważniejsza rzecz i to zostaje bez zmian. Okiem Yarota z oczywistych względów wyleci choć to najdłuższy stażem dział. Istnienie tego działu w obecnym wydaniu nie ma sensu – w końcu wszystko będzie już spojrzeniem moim okiem. Podsumowując, poza wstępniakiem i tekstem głównym (lub kilkoma) nie będzie nic stałego. Jeśli znajdą się zasoby (moja lub wasza produkcja) to pozostałe rzeczy się znajdą. Jeśli nie, to się nie pojawią. Nic na siłę. Brzytwa tnie i obcina to, co jest zbędne.

Jak na wstępniak to już i tak się rozpisałem. Reszta przemyśleń znajdzie się w osobnym tekście. Na koniec wrócę do czasu i tego, co on pokaże. Chciałbym wiedzieć, co mnie czeka i zakreślić jakieś ramy tych oczekiwań. Dlatego chciałbym ustalić pewną granicę i jednocześnie cel, do którego chciałbym się zbliżyć. On pokaże, najlepiej i bez zbędnych dywagacji, czy blog jest potrzebny. Tym celem będzie liczba komentarzy. Jeśli liczba komentarzy do najbliższych 3 (słownie trzech) wydań bloga przekroczy 16 to będzie to oznaczać, że jednak wam zależy. I podniosę poprzeczkę. Jeśli nie, to będzie można oficjalnie i z pompą zaorać to miejsce, bo nikt tu nie zagląda i nie chce niczego czytać. To chyba najuczciwiej postawione warunki udowadniające wszystko to, czego nie załatwią ankiety, sondy i rozmowy na ten temat. A teraz już czytajcie ten numer i niech moc będzie z wami!

 Po dalej z blogiem?

Po wstępniaku czas na teksty. A zacznę właśnie od kondycji bloga i tego, co ma być z nim dalej. Mieliśmy 50 numerów na przestrzeni 5 lat. Daje to nawet dobrą średnią, która jak każda statystyczna analiza, kłamie i zniekształca. To jak ze stwierdzeniem, że ja i mój pies mamy średnio po trzy nogi. Ani to prawdziwe, ani logiczne, ale zgodne z wyliczeniami statystycznymi. A prawda jest taka, że w pierwszych dwóch latach działania bloga powstało 44 numerów i ostatni numer pod moją wodzą w zasadzie ucinał regularność. To oznacza, że przez kolejne 4 lata wyszło raptem 6 czy 7 numerów. Wiem, że proces tworzenia numeru był pracochłonny gdyż wymagał uzupełniania stałych działów na czas i do których była znikoma pomoc. Rekrutacje były skrótem tego, co wisi na forum w postaci rekrutacji czekających na graczy. Wywiad był dla odmiany spotkaniem z jednym z naszych userów. Do tego też nie było chętnych by takowe przeprowadzać bo pewnie obiektów do wywiadu byłoby więcej. Jednak potem trzeba do tekstu usiąść, poprawić, wprowadzić korekty, ugładzić wypowiedzi i nadać im swobodę czytelniczą. A czas goni. Nie wiem, jak inni sobie z tym radzili, ale dla mnie była to droga przez mękę. Siedem numerów, które miałem opierałem na tekstach a nie na stałych elementach, bo to one zjadały najwięcej czasu i pracy. Przeglądałem te teksty i nadal mi się podobają więc coś w nich jest. Komentarze też były unikatowe bo faktycznie rozbudzały emocje :) Nie wiem, czy w tym jest zasługa Kutaka czy Ascha ale faktem jest, że były one twórcze. Coś takiego właśnie powinno powstać. Tylko jak to zrobić?

Forum LI jest kompletne – gracz znajdzie sesję, znajdzie materiały do sesji i znajdzie miejsce, gdzie będzie się mógł wyżyć intelektualnie niekoniecznie w tematach growych. Zatem po co blog? Już w komentarzach odnośnie przyszłości blogu padało stwierdzenie, że on niczego nowego nie jest w stanie pokazać. Bo już wszystko było lub jest w Hyde Parku. Jeśli ktoś chce podzielić się muzą czy filmem to zrobi to w odpowiednim temacie, jeśli chce zażartować to też może to zrobić (byleby nie z Obsługi :) ). Blog też MÓGŁBY to mieć. Potencjalnie MÓGŁBY mieć to wszystko, co znajduje się w Rozmowach przy Kawce. To, co jest nasze i czym chcemy się podzielić. Po co więc jest, skoro już wszystko jest lub jest do tego miejsce? Powinna zadziałać brzytwa Ockhama i zbędną odnogę odciąć. Bo osłabia. Jest jednak coś, co pozwala się zastanowić choć przez chwilę nad tym – czy faktycznie „możliwość” wyczerpuje wszystko. Jednak nie widać by Rozmowy czy Zakątek LI-teracki przeżywały natłok artykułów albo zalew opowiadań. Powiem nawet więcej – ostatni konkurs na opowiadanie pokazał, że w userach drzemią jeszcze niespożyte siły. Gdyby te ponad 30 opowiadań wrzucić do działu opowiadań to byłoby coś. Jednak się tam nie znalazły, choć jest po temu miejsce. Co tutaj zadziałało?

Osobiście uważam, że lenistwo (mnie to też dotyczy – żeby nie było). Jak by tego nie ubierać w słówka to i tak sprowadza się to do tego, że najnormalniej w świecie, każdy z nas jest wygodny. Jeśli nie musi, to nie robi. Zatem Rozmowy czy Zakątek sobie wisi, daje możliwości i … tyle. Każdy ma w świadomości właśnie ten fakt zatem daje sobie w głowie czas na zrobienie konkretnych rzeczy. Czas oczywiście nieograniczony bo przecież miejsce na forum jest, nikt nie goni to po co mam się wysilać. Dopiero jak pojawia się konkurs, presja czasu, czasami nawet nagroda – zaczyna robić się ciekawie. Adrenalina krąży, chęć rywalizacji odżywa, apetyt na pokazanie się rośnie i przez to ochota na tworzenie również. Pojawiają się prace, które normalnie siedzą w głowie i tylko tam. Nigdzie ich nie obrazujemy słowem i czynem bo po co – nikt nam nie zapłaci i nikt tego nie zobaczy. A konkurs to coś innego. I taki mechanizm mógłby działać właśnie tutaj. Dobrze by się stało, bo jest on twórczy i wybitnie nastawiony na aktywność. Jeśli blog miałby być drugim Hyde Parkiem to faktycznie powinna zadziałać mnisia brzytwa i to ukrócić. Jednak jeśli ma to być rezerwuar na to, co siedzi w głowach ale przez lenistwo, brak chęci czy innych czynników nie może się znaleźć nigdzie indziej, to jest to gra warta świeczki. Bo jak mawiał mój dawny dyrektor finansowy – jest to wartość dodana. To nie powielenie a właśnie coś nowego, choć nie do nowych rzeczy odniesione. Jeśli przyjąć fakt, że forum jest do grania a wszystko inne to tylko oboczności wzbogacające naszą społeczność, to jest w tym wszystkim miejsce na bloga. Jeśli zaś to, co jest na forum jako dodatek jest wystarczające, to faktycznie istnienie bloga jest wybitnie siłowe. Nie chcę tu niczego rozdzielać ani ustawiać – nie o to chodzi. Chciałbym tylko pokazać, że blog może być dobrym i ciekawym uzupełnieniem forum. Albo forum dla bloga. A czy tak się faktycznie stanie to już będzie zależeć od was. Jak pisałem we wstępniaku – jeśli będzie co najmniej 16 komentarzy do najbliższych trzech numerów bloga (wliczając ten) to znaczy że energia krąży w was i nie oddacie swojego miejsca bez walki.

►10 lat LI czyli LIX

Tak, to już minęło 10 lat. Nie byłem od początku, ale co nieco jeszcze pamiętam. Podejrzewam, że wiele innych osób też pamięta tamte czasy, kiedy to powstawało i powoli się rozkręcało. Na forum powstał stosowny temat w przedmiotowej sprawie i kilka ciekawych pomysłów również. Spotkanie czy zlot to zawsze, w wydaniu LI, dobry pomysł. Kiedyś, jak takie coś funkcjonowało, to przyjeżdżało po 20 – 30 osób. Ostatnimi czasy zloty nawet jednodniowe, zatem z założenia bardziej atrakcyjne i dostępne, nie powalają ilością uczestników. Ostatni, który miał w porywach nawet 12 osób, to dobra zapowiedź i szansa na zmianę. Blog też mógłby się włączyć w ten ruch i coś zrobić – może wywiad, może rozpropagować pomysł Autumn odnośnie zdjęć, komentarzy i wypowiedzi. Wszystko jest do zrobienia i przerobienia. Ja, ze swojej strony, zapewniam gotowość działania w tej kwestii. Lepiej publikować o tym stale, w przyswajalnych porcjach czasu, niż nie wychodzić poza dyskusję odnośnie sposobu obchodów 10 lecia. Niech to będzie zlot, niech to będą koszulki, niech to będą wspominki, ale niech będą. Zbyt wiele projektów przeszło bez echa bo nie wyszły poza fazę koncepcji. Zawsze jest potrzebne coś – czas, kasa, chęci – by ruszyło do przodu. Oby LIX (robocza nazwa na to zjawisko) było jak najszersze i powszechne. I pokonało wszelkie przeszkody. Blog z LI – LI z blogiem :)

►”…uwiązany na taśmie ze srebrnym kutasem…”

To cytat z „Pana Tadeusza”. Wyrwany z kontekstu, ale dobrany celowo i z premedytacją. Tym samym chciałem napisać trochę o języku, którym się porozumiewamy i co, w szerszym kontekście, z tego wynika. To nie będzie wykład językowy – za cienki jestem w tej materii. Nie znam się aż tak by coś takiego przeprowadzić a moja praktyka, czyli pisanie, nie wychodzi poza kategorię „przeciętnie” z tendencją do sadzenia małej liczby byków. To będzie raczej kilka spostrzeżeń jakie mi się nasunęły, kiedy czytałem rozmaite fora i komentarze ludzi. Nie sposób się teraz poruszać po nich nie natknąwszy się na wulgaryzmy, makaronizmy, rusycyzmy czy inne anglizmy. Nasze swojskie ogonki, tajemnicze „chyżo”, mistyczne „bynajmniej”, zapomniany „komysz” czy pospolite „zacnie” odchodzą w wypowiedziach i słowie pisanym na naszą szkodę. Oczywiście nas, Polaków.

Smutne to przemyślenia bo zapominanie języka i jego ubożenie jest już bardzo powszechne. W dobie poezji esemesowej i masowych wyjazdów Polaków sążniste pisarstwo i duża liczba ogonków przeszkadza w rozumieniu słów. Rozwiązania techniczne również temu nie sprzyjają. Ile razy słyszy się na forum wypowiedź kogoś, że „jego klawiatura nie ma polskich znaków”. To zrozumiałe za granicą choć dla chcącego nie powinien to być problem – zainstalowanie polskiej klawiatury w obsłudze Microsoft zajmuje tylko 10 minut. Wystarczy tylko tyle i średnio co drugi komp miałby polską klawiaturę na której możemy pisać z ogonkami. Pomijam przypadki gdy ktoś pisze tylko z pracy za granicą i nie możliwości zainstalowania polskiej klawiatury. Polskie pisarstwo, jak i pisanie w innych językach, staje się czysto informacyjne. Pęd czasu, gonitwa za świeżością i bycie na topie wymusza szybkość przekazu. Przez to i słowo musi powstawać szybciej. Zatem i zrozumienie też musi być łatwiejsze. Krótkie zdania, słowa – ikony oraz emotikony weszły już na stałe w pisarski warsztat wielu osób. Traci na tym język polski, który do łatwych nie należy i przez swoje wieloznaczności nie nadaje się na prosty język przekazu. Dlatego wypierany jest przez zapożyczenia, które są krótsze i mają szerokie znaczenie w swojej warstwie pozalingwistycznej. Pojawiają się przez to potworki jak „docelowy target”, „mam to w skedżulu”, „nie jest na tym sfokusowany” czy znane u mnie w korporacji „nie masz helikopter wiu na to zadanie”.

Szybki i jasny przekaz zabija literaturę. Ludzie są przyzwyczajani do prostej papki, która jest lekkostrawna dla głowy i dająca bezproblemowe wypróżnienia. Operowanie liryką, rymem, tonacjami, formami sonetu czy wieloznacznościami zaczyna przysparzać nam, czytelnikom, coraz większy ból głowy. „Ale o co chodzi?” spyta niejeden czytając takiego Leśmiana. I zaraz czyta na Google opis wiersza i to, co autor miał na myśli. Nie chce się nam uruchomić swojego googla w głowie czyli wyobraźni, bo lubimy wiedzieć „na pewno” a nie znać tylko swoją prawdę. A swoje zdanie dobrze jest mieć i w kwestii wieloznaczności mieć swój punkt widzenia, a nie taki, jaki jest zasugerowany przez innych. Dlatego krótkie wypowiedzi są trendy. Sprzyja to jasnej komunikacji i braku niedopowiedzeń. A czasami warto zostawić pewien margines niepewności. Daje to pole dla wyobraźni, a w przypadkach poważniejszych, czas na zastanowienie. Jeśli druga strona nie mówi czegoś wprost, ale może coś sugerować, to może jest czas na to, by się nad tym zastanowić i samemu dojść do jakichś wniosków? Oczywiście przegięcie w drugą stronę jest niewskazane, ale to tylko potwierdza ogólne podejście do wszystkiego – umiar.

To też powoduje, że napisanie czegoś większego, złożonego i poważnego jest sporym wyzwaniem. Jeśli język jest niećwiczony a umysł nienawykły do takiego wysiłku to trudno jest coś wykrzesać. Do tego dochodzi jeszcze opór materii w postaci niechęci do wysiłku. Po co się wysilać skoro to samo można dostać w szybszy i bardziej zrozumiały sposób. Przecież „Pana Tadeusza” można dość szybko opisać w kilkunastu zdaniach zamiast przekopywać się przez ponad sto stronic pisanych jedenastozgłoskowcem. I już nam się nie chce. Opisać to, co proste, w ciekawy i interesujący sposób zawsze jest trudne. Jeśli dodatkowo jeszcze musimy dbać o formę, to już podnosi poprzeczkę przekazu do poziomu niemal niemożliwego do osiągnięcia. Przecież niż nie stało na przeszkodzie by takiego „Pana Tadeusza” napisać prozą i zrobić z tego powieść historyczną. Jednak tutaj również forma była ważna i ona nadała tej książce epickiego rozmachu. Teraz już się tak nie pisze. Teraz i tematyka jest inna i forma się zmienia. Oczywiście za tym wszystkich podąża język i jego zmiany – by dać ludziom narzędzie, dzięki któremu będą się rozumieć. A ponieważ stajemy się jedną, wielką, ogólnoświatową rodziną to i język staje się coraz bardziej uniwersalny. Odejdą słowa takie jak „chyżo” czy „komysz” bo nikt nie będzie ich rozumiał, nawet Polak. A wyjaśnienie komuś w Afryce czym jest ów „komysz” będzie wymagało niemal elaboratu.

I wracając na nasze fora. Wszędzie, gdzie by się nie spojrzało i czego by się nie czytało, ostatecznym argumentem jest bluzg lub osobista wycieczka w stronę autora sugerująca jego niski stan umysłowy lub młody wiek. W dodatku tematyka i tak ostatecznie sprowadza się do polityki (PO-PIS), religii (bo żydzi to jedno a muzułmanie to drugie) albo … zrzędzenia Polaków. Tak już chyba mamy, że ostatnie lata wydobyły z nas to, co najgorsze. Zawsze wiemy najlepiej, zawsze jesteśmy najlepsi i na wszystkim się znamy. W dodatku tylko u nas można zmieszać z błotem każdego, kto się wybił i tylko u nas na dowolnym forum znajdzie się ktoś, kto lepiej zna się na aerodynamice czy poezji Gałczyńskiego niż niejeden uznany autorytet w tej dziedzinie. Acha, zapomniałbym, że jeszcze jesteśmy przy tym wszystkim skromni… Ubogość języka i jego spłaszczanie sprzyjają krótkim i dosadnym ripostom, którymi okładają się forumowicze. Wcześniej wielu uważało, że brak tego na forum jest ułomnością. Jeśli tak wszyscy za tym tęsknią to niech przeniosą się na onet albo inne wp – tam poznają smak rzeczowej i merytorycznej dyskusji. Oczywiście dyżurne tematy polityka/seks/przywalenia innym rozkręcają temat i dają niezbędny flame, ale to tylko pożar, który spali wszystko. Nie warte to jest ani wprowadzania ani utrzymywania pod kontrolą. Oczywiście do jakiegoś flejmu zapraszam w komentarzach :)

 

►Zstępniak

 Po kilku miesiącach niebytności blog wraca do Was. Jest inny, ale to nadal blog o nas i dla nas. Im więcej was w tym wszystkim tym lepiej. Dawajcie temu wyraz w tekstach lub chociażby w komentarzach. Od was będzie zależeć co dalej – o tematyce i o samej bytności tego tworu przy LI. Mam nadzieję, że coś dla siebie z tej mojej pisaniny wyniesiecie. I niech nie będzie to jedynie facepalm nad biurkiem (jak wtrącać to wtrącać :) ) tylko chociażby stwierdzenie „dobra, zobaczymy co będzie dalej”. Trzymajcie się dzielnie i do przeczytania

 

 

Vale!

Tagi: ,

17 Responses to “Numer 51: Brzytwa”

  1. Revan Says:

    Komentarz nr 1.

  2. malahaj Says:

    Ludzie mówią, jak mówią. Skądś się to wzięło i nie mam tu na myśli mody czy lansu (cokolwiek to jest). Tak jest zwyczajnie potrzeba współczesnej komunikacji. Szybko, jasno i na temat. Język o którym piszesz, sprawdza się w zasadzie tylko w literaturze a i to nie każdej. LI to IMO nie forum literackie i raczej nie oczekuje, ze będzie tu obowiązywała staropolszczyzna w trzynastozgłoskowcu. To raczej nowych użyszkodników nie zachęci. Starych też, jak poczytają wypociny niektórych domorosłych Mickiewiczów. :P

    Żenującą hipokryzją natomiast należy nazwać krucjatę obsługi przeciw pseudo wulgaryzmom, typu „dupa”. Mordujemy się, gwałcimy, seksimy i pijemy alkoholi przed 21 w każdej praktycznie sesji, ale jak już opuścimy dział sesyjny, to wstyd powadzić jak to wszystko się fachowo nazywa, aby… no właśnie co? Młodych nie gorszyć? Kultury uczyć/zażywać? Ke?

    Ale tak poza tym to spoko foro jest. ;)
    Chciałeś komentarz to masz :P

  3. Sayane Says:

    To ja podbijam statystyki komentarzy ;) Jakby ktoś nie wiedział jak – w prawym górnym rogu posta jest taki „kleks”, w który należy kliknąć :) Przynajmniej przy pierwszym „komciu”, bo potem chyba się wyświetli pole (że siem takowoż wymondrzę bo siem ZNAM :P).

  4. Yarot Says:

    Li nigdy chyba aspiracji do literackiego zacięcia nie miało. Jednak polszczyzna na podstawowym poziomie to minimum, które zapewnia dobrą komunikację i pełne zrozumienie. W końcu posługujemy się tutaj tylko słowem więc lepiej by było ono jak najlepiej zrozumiałe.
    Zaś odnośnie krucjaty – nie wie czy tak faktycznie jest. Mało czytam :) A każdy rodzaj fanatyzmu nie jest dobry – nawet ten właściwy. Jeśłi potraktować sesje na LI jak wizytę w kinie czy sesję w grę komputerową, to wszystko to, co jest poza tym możemy przyrównać do codzienności. W owej codzienności przecież nie „mordujemy się, gwałcimy, seksimy i pijemy alkohol” tylko zachowujemy się w miarę normalnie. Więc co jest na sesji zostaje na sesji a co jest poza nią, to już zależy od wychowania i dobrego smaku każdego z nas. Czasami trzeba użyć czegoś mocniejszego by coś podkreślić. Ale tylko „czasami”. Jeśli ktoś używa tego w niemal każdej wypowiedzi, to nie jest to miłe do słuchania. A jak kilka osób się takich spotka to już się robi mały rynsztok. Wtedy niemal każda dyskusja kończy się „pojechaniem” kogoś lub obopólnym. Robi się chlew, który nikomu nie służy. A już najmniej dyskusji. Jak mawiał pewien pan od myśli nieuczesanych – „kiedy kończy się siła argumentów zaczynają się argumenty siły”. Jeśli można to ograniczyć to niech ta „możliwość” będzie wprowadzona. Tylko żeby nie była kagańcem. Ale to chyba zależy od samych userów – co z tym zrobią.
    I za komentarze dziękuję!

  5. Fearqin Says:

    O jak miło i niespodziewanie! Dobrze to widzieć, jeszcze lepiej zobaczyć będzie jak się rozwinie.

  6. Nimitz Says:

    Cóż, fragment o poprawności daje do myślenia.
    Jest tam wiele prawdy, po prostu się nie chce bo przecież tak łatwiej, bo szybciej, bo bardziej zrozumiale..
    Mało tego, zdarzają się i u nas na forum trolle, które walczą z tą formą „papki” jaką karmimy siebie nawzajem, ale wygodniej jest odwrócić wzrok.

    @Nawiązanie Malahaja, do hiperpoprawności wypowiedzi na forum na przykładzie „dupy”, nie przesadzajmy. Mod modowi /op opowi nie równy, ale sama jestem za łagodniejszym typem wypowiedzi. Krzyczą głównie Ci, co mają najmniej do powiedzenia bo inaczej w ogóle zostaliby pominięci. Pamiętajmy też, że na forum wchodzą różne osoby, a to co dla jednego wydaje się normalną wypowiedzią dla innego jej czytanie może być dyskomfortowe, a chyba chcemy się czuć ze sobą dobrze oraz dyskutować – nie krzyczeć.

    Powracając do tej „dupy”nieszczęsnej, wątpię aby „czepiactwo” osiągało aż takie rozmiary, dupę każdy ma własną choćby nie wiem jak bardzo temu zaprzeczał :). Złoty środek, jest najważniejszy we wszystkim, nawet na forum powinno dochodzić do jakichś kompromisów (po obu stronach).
    Ot, tak odrobinę chaotycznie, ode mnie.

  7. Sayane Says:

    Ale z drugiej strony kurczowe trzymanie się tej przykładowej „dupy” jest równie żałosne jak i jej szaleńcze tępienie ;) Wygląda bardziej na walkę o zasadę pt. „moja wolność słowa jest mojsza i najmojsza, jakie by to słowo nie było”, niż prawdziwy problem. Ot, polski bunt przed władzą, regułami itd. Polak w końcu potrafi – głównie walczyć „o swoje”.

    Tak jak napisała Nimiz – krzyczą ci, co nie mają nic lepszego do powiedzenia. A po to mamy swój język (gę gę), żeby go używać w różnorakich formach. Nie raz spotykamy się z problemem, że ciężko przetłumaczyć coś z angielskiego (na przykład), bo „polsko język ubogo jest”. Tyle że zwykle odpowiedni wyraz można by znaleźć – ale łatwiej załatwić problem „dupą” i „lolem”, niż rozwinąć własne słownictwo.

  8. Tadeus Says:

    Jezu… Ja zawsze chętnie zaglądałem do bloga i podczytywałem wywiady i streszczenia z rekrutacji. Teraz odpalam bloga… Czytam… czytam…

    Aha… zmiany… nowa jakość… powoływanie się na różne tezy filozoficzne i światopoglądowe… pop-kulturę… marudzenie… marudzenie… cytaty z filmów… jakiś totalny odjazd poza temat… i dalsze marudzenie.

    Sorry. Ale to wygląda jakby autor z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego dla mnie powodu chciał wcisnąć wieloletnie przemyślenia tyczące się tysiąca różnych tematów do jednego posta. Bez żadnego porządku, sensu i celu. Nic z tego posta nie rozumiem i mam zero pojęcia o tym jak to się ma do bloga i jego przyszłości :)

  9. Tadeus Says:

    A, po ponownym, bardzo uważnym przeczytaniu całości, muszę wycofać się z jednego krzywdzącego stwierdzenia – nie ma w tekście cytatów filmowych. Sam nie wiem, czemu coś takiego zapadło w mej pamięci – pewnie przez wymowny obraz facepalmującego Picarda.

    Co się jednak nie zmieniło, to to że absolutnie nic z tego nie rozumiem. Jak tylko gdzieś pojawiać się zaczyna jakieś zdanie konkretu, to dalej wyczytać można, że może jednak wcale tak nie będzie, a jak będzie to nie tak, jak można by sobie to przedstawiać, a tak w ogóle to nic nie wiadomo i następuje przydługi wywód, w którym zatraca się jakikolwiek sens.

    Ja nie wiem, chyba po prostu nie jestem targetem. Mam nadzieję, że w docelowym blogu znajdą się również i jakieś mniej przeintelektualizowane i bardziej kompaktowe treści dla plebsu :)

  10. malahaj Says:

    O „dupę”, „cholerę” a pamiętam chyba, ze nawet o „kurde”, stoczono tu nie jedną wojenkę. Przyglądnie się tym zmaganiom było jednym zabawniejszych rzeczy na tym forum. Najbardziej ubawił mnie jeden z członków obsługi, którzy nakazał mi odesłanie drapiącego się gryzonia z mojego podpisu. (zdrówko Kerm. :P)

    Argument Yarota o kinie/książce mnie nie przekonuje, bo wszak zarówno jedno i drugie , ma jako takie ostrzeżenie przed treścią swą a dwa, my sami nie uczestniczymy w jego tworzeniu, podczas gdy tu z przyczyn oczywisty tak.

    W tym temacie powiedziano już wszystko, co można było powiedzieć, każdy wie swoje a będzie jak jest.

    Tym niemniej ta polityka zawsze przypominała mi cenzurowanie „wypikowaniem” słów „niemoralnych” podczas oglądania pornosa :P

  11. Yarot Says:

    Tadeus – rekrutki i wywiad musi swoje odczekać aż ktoś się za nie weźmie. Mam nadzieję, że przynajmniej tyle wyniosłeś z tego, co napisałem. Co do niezrozumienia – staram się :) Nie zawsze wychodzi, ale staram się. Przy okazji jednego zagadnienia chciałem wrzucić kilka innych rzeczy powiązanych – stąd lekki i chaos. I jednocześnie bardzo dobry przykład na to, żeby przekazać to, co się myśli a nie robić dygresję do dygresji. Mam nadzieję, że następnym razem będzie kompaktowo i składniej. Choć skrót rekrutek nadal nie wyjdzie spod mojej klawiatury :)
    „Dupa, dupa, dupa” – to może przynajmniej na blogu sobie można popisać. Ale z umiarem a nie rzucać się jak szczerbaty na suchary :) I chyba faktycznie napisano już wiele – dorzucanie kolejnych racji niczego nie zmieni. Zapraszam zatem na bloga :)

  12. malahaj Says:

    >>„Dupa, dupa, dupa” >>

    No i teraz mówisz z sensem! Polać mu! :P :D

  13. Behemot z piekła rodem Says:

    Każdy dobry tekst jest cenny, niezależnie od miejsca publikacji. Czekam na więcej.

  14. Adr Says:

    Dobrze, że blog zostanie reaktywowany. Ja osobiście lubię dygresyjne wycieczki Yarota, ale tu trochę zbyt rozwlekle wyszło.

    Do bloga zamierzam dołożyć swój grosik. Może nie w każdym numerze, ale własnie kończę pisać tekst na temat epizodycznych postaci w sesjach. Jak tylko go skończę to może uda się go zamieścić w następnym numerze bloga.

  15. Behemot z piekła rodem Says:

    Radosny spam:
    W wolnej chwili można pomyśleć o innej nazwie niż „komcie”. Ewentualnie zachować konsekwencje i zmienić nazwę na Liczo-Blogasek.
    komentarze, opinie, odpowiedzi

  16. Yarot Says:

    To już lepiej zmienić „komcie” :)

  17. Nimitz Says:

    Liczo-Blogasek brzmi jednak tak strasznie fikuśnie :D

Leave a Reply