1 gru 08

Numer 23 – Droga zwana życiem

Autor: Redone | Kategoria: Licze ogólnie

Wiecie, co jest pięknego w życiu? Nigdy nie wiemy, co nam przyniesie jutro. Spójrzcie choćby na ten blog. Po raz pierwszy w ciągu jego trwania nie było cotygodniowej notki! (właściwie nie pierwszy ;) – dopisek Redone). Czyż to nie piękne- życie to taka majestatyczna droga, która może zaprowadzić nas dosłownie wszędzie. A jaka droga zaprowadziła Was na LI?

A w tym numerze: wywiad z Mirą, rekrutki i okolicznościowy felieton „Rozmowy przy kawie”. Miłego czytania :-)

Kawcio

Rekrutacje

Mroczny, demoniczny świat. Pospólstwo żyje nieświadome zła, które czyha w głębinach piekieł, a oddani sprawie inkwizytorzy walczą ze złem. Problem w tym, że Kościół nie zawsze im pomaga. Chcesz zagrać? Gadul i ppaatt1 zapraszają do swego Latronis Diabolus.

Alaron Elessedil zaprasza was do swej sesji pt. Wojna o Magię. Akcja rozgrywa się w świecie Smoczej Lancy. Po Drugim Kataklizmie i odejściu bogów świat został pozbawiony magii. Nie ma już czarów, magiczne przedmioty straciły swą moc, a czarodzieje znaleźli sobie inne zajęcia. Wszyscy, oprócz jednego, najpotężniejszego. Ten, męczony wspomnieniami utraconej mocy, wysnuł śmiały plan przywrócenia bogów. Wystarczy tylko znaleźć jedyny przedmiot, który ma w sobie szczyptę magii i użyć go do otworzenia portalu na końcu świata. I w tym miejscu pojawiają się bohaterowie…

Kolejna rekrutacja Alarona- Serce Nocy, rekrutacja dodatkowa. Tym razem rozgrywka będzie mieć miejsce w autorskim, wyspiarskim świecie. Dumne elfy znów namieszały, w swej głupocie łącząc potęgę artefaktów. Aaron, półelfi druid, słysząc zew lasu, postanowił działać. Jednak sam nie jest w stanie niczego zrobić. Na szczęście znajduje trójkę postaci, które postanawiają mu pomóc. Z sesji odeszli dwaj gracze, dlatego MP miał do wyboru- albo skończyć sesję, albo znaleźć nowych. Byłaby wielka szkoda, gdyby sesja miała się zakończyć…

Rozmowy przy kawie – o tworzeniu psychologii postaci.

W pierwszym (i zapewne ostatnim) wydaniu Rozmów zagłębię się w temat, który gnębi wielu młodych graczy. Jednocześnie mam nadzieję, że starsi  wyjadacze także znajdą w nim coś dla siebie. Ale przejdźmy do sedna…

Pewnie każdy z nas głowił się nad tym, jak stworzyć fajną, interesującą postać. O ile nie jesteś powergamerem, to nie myślałeś nad tym, jak rozłożyć umiejętności, tylko nad psychiką postaci.

Tworzenie dobrze zacząć od jakiegoś oczywistego archetypu. Może to być szalony naukowiec, opiekuńcza kapłanka, honorowy paladyn, złodziejaszek o ciętym języku, tudzież doświadczony weteran wojenny. Na tym etapie nie musisz mieć niczego, tylko parę słów opisujących charakter i zawód twojego BG.

Skoro mamy już archetyp, powinniśmy napisać historię. Ja wymyślam ją już podczas mechanicznego tworzenia bohatera, ale Ty możesz to robić inaczej. Fakt faktem, że mechanika powinna wspierać ten proces. Niezależnie od tego, czy grasz w DnD, WoD’a czy cokolwiek innego, dobrze jest zastanowić się nad mechanicznymi smaczkami. O ile w przypadki Świata Mroku jest to łatwe, o tyle w Dedeku zadanie jest trudniejsze, choć wykonalne. Wystarczy, że spojrzysz na atuty, umiejętności i zastanowisz się, w jaki sposób postać je zdobyła.

Ale mniejsza o stosunek mechaniki do historii. Artykuł jest o tej drugiej, wiec sprawy mechaniczne odstawiamy na bok. Pisząc historię, powinniśmy skupić się na tym, co sprawiło, że postać jest jaka jest. Masz zamiar odgrywać napuszoną łotrzycę? Może jest szlachcianką, która uciekła od apodyktycznego ojca? Tchórzliwy czarodziej? Czyżby istota, którą przywołał, zabiła jego najbliższych? Apodyktyczny generał? Może w głębi duszy boi się samotności i dlatego cały czas każdemu rozkazuje?

Rozumiecie, do czego zmierzam? Każda cecha psychiczna postaci powinna mieć uzasadnienie w historii. I nie mówię tu o opisie „zabito mu ojca, wiec jest samowystarczalny”. Dobra hista powinna mieć poświęcony przynajmniej jeden akapit na każdy ważniejszy epizod z życia, a nawet na każdego BN’a, z którym postać weszła w głębszą interakcję. W ten sposób widać, w jaki sposób wydarzenia i osoby ukształtowały duszę bohatera. Opisywanie uczuć jest tu sprawą pierwszorzędną, pozwala nie tylko poznać historię postaci, ale też jej sposób rozumowania i cechy, które ukrywa przed światem zewnętrznym.

Skoro o tym mowa, dobra postać jest jak Rafaello- ma kilka warstw i kilka smaków. W realnym życiu rzadko rozumiemy potrzeby i emocje innych. Nasze postaci powinny być równie głębokie. Zadbaj o to, by twój BG miał swoje powody, by czynić tak a nie inaczej. Powody, których odkrycie zapewni współgraczom wiele frajdy!

Zresztą, dotyczy to nie tylko uczuć, ale też profesji, pochodzenia, ogólnie- całej historii. Wyobrażasz sobie minę graczy, gdy dowiedzą się, że twój złodziej to syn miejscowego lorda? A co powiedzą na fakt, że twoja paladynka jest tak naprawdę kapłanką, która przywdziała zbroję by pokazać, że nie jest słaba? Może twój tchórzliwy mag wcale nie jest tchórzliwy? Co, jeśli podświadomie nienawidzi ludzi, a demon, który został przez niego przyzwany, to tak naprawdę podświadoma projekcja jego pogardy dla ludzkości?

Współpracując z Mistrzem nad podobnymi wątkami, możesz osiągnąć niezapomnianą postać, która będzie wyrazista, może nawet ekscentryczna, ale mimo to tak ludzka jak sąsiadka z naprzeciwka.

Na koniec pragnę dać wam jeszcze jedna radę- jeśli chcesz, żeby twoja postać była naprawdę żywa, musisz dać jej cząstkę siebie, okruch własnej duszy. Nie mówię tu, ze postać ma być tobą, to mogłoby spowodować kłótnie, gdyby bohater zaczął rozrabiać, a ty wziąłbyś sobie pretensje graczy do serca. Chodzi o to, by postać otrzymała fragment Ciebie, niewyobrażalnie małą cząstkę Twojej duszy. Samoświadomość jest tu wymagana. Znając swoją własną psychikę, będziesz nie tylko mógł wydzielić jej odpowiedni fragment i zaszczepić w BG- będziesz też lepiej opisywać jego uczucia, a także automatycznie reagować na to, co wydarzy się w świecie gry. Zamiast myśleć, co by zrobiła postać, ty zasiądziesz do kompa i już będziesz wciskał klawisze opisując to, co postać czuje. Będziesz swoją postacią.

I dzięki temu będzie realna.

Kaworu


Z serii “Yarot prawdę Ci powie”

Erpegowiec Metalowiec odcinek 11 Narzekanie”

Dawno temu czytałem opowiadanie, z którego obecnie zostało mi tylko przesłanie – ani autor ani tytuł nie ostał się w mojej pamięci. Przesłanie może nie jest zbyt głębokie, ale pasuje do tego o czym chciałbym w dzisiejszym tekście popisać. Chodziło tam o autora tekstu, który w konkursie oceniany jest głównie pod względem oryginalności. Im mniej nawiązań, odnośników czy zapożyczeń, tym lepiej. Niestety bohater opowiadania przegrał, gdyż za dużo miał nawiązań do Szekspira zaś wygrał ktoś, kto napisał wiersz o wielorybie i piramidzie ze śmietany. I takie wnioski kołatają mi się czasami po głowie, że oryginalność to bardzo fajna rzecz, ale nie należy w niej przesadzać. W bezmyślnym kopiowaniu również. Dlaczego taki wstęp? Obiecałem napisać coś o grach komputerowych i już przechodzę do meritum. Chodzi o wydawanie gier, które w tytule mają cyferkę, czyli o kolejne części w serii. To można z powodzeniem stosować do wszelkich innych „seryjnych” rzeczy, bo to sprawa znacznie szersza niż sam Fallout. Tak, wydało się. Fallout 3 stał się przyczynkiem do tego tekstu. Liczne komentarze w prasie i na forach znów pokazują, jacy krytyczni potrafią być ludzie i to tylko z czystej przekory.

Problem z nową grą będącą kontynuacją serii jest dwojaki. Z jednej strony ludzie oczekują czegoś, co ich zaskoczy, przykuje do ekranu, krzykną z wrażenia lub stanie się cokolwiek, co będzie niespodziewane. Z drugiej chcą tego, co już widzieli, by seria była serią i nie trzeba było zmieniać przyzwyczajeń. Mało która gra spełnia takie wymagania, bo oczywiście krytykanctwo ludzi przeszło wszelkie oczekiwania. Dla jednego nie podoba się grafika, bo w „jedynkę” można było na DX4 grać a nowa gra to nawet na Core Duo się tnie. Dla innego brak jest klimatu przygodówki, bo zrobiono z tego FPP czy RTS-a. Jeszcze inny kręci głową, bo tak ma i nie będzie mu się podobać nic, co odcina kupony popularności z pierwowzoru. Będąc na miejscu programistów, rzuciłbym to wszystko w cholerę i został sprzedawcą hod-dogów – tam przynajmniej nikt nie narzeka, że robi się to samo i to niezmiennie od parudziesięciu lat. Surowość osądów często wypacza spojrzenie na grę, która tak naprawdę zła nie jest a często jest bardzo dobra.

Wyobraźmy sobie, że Fallout 3 wyszedł teraz po raz pierwszy. Nie ma historii i pojawia się po raz pierwszy na rynku. Podejrzewam, że miałby dużo mniejsze „branie”, szczególnie że „STALKER” daje prawie to samo i klimat ma podobny. Tylko że zostaje „prawie”, które zmienia odbiór. Strefa trafienia przeciwnika, pip-boy, nieliniowość, upgrade broni, radio oraz brutalność. Pewnie można tu wymieniać więcej, ale po co. Graficznie wygląda to przednio, gra się równie fajnie, przyjemnie spędza się czas w Nowym Jorku. Ale byłoby za ładnie. Zaraz bagaż wspomnień i narzekania zwala się na tego, kto nie słyszał o poprzednich częściach i raczej nie będzie miał zamiar po nie sięgać. Nie każdemu takie gry mogą się podobać, a obecne z chęcią sobie pogra. I takie gadanie o tym, że kiedyś to robili gry i obecnie to wtórność i szajs, ani nie wnosi nic nowego ani jest sprawiedliwe. To właśnie tacy gderający ludzie odbierają przyjemność z grania, bo ciągle przypominają o czymś, co niekoniecznie trzeba wspominać. Pewnie że fajnie jest coś wiedzieć, ale nie porównuje się rzeczy, które są zupełnie inaczej skomponowane. Już w „Misiu” mawiano byśmy nie byli peweksami i nie mieszali dwóch systemów walutowych. Nie namawiam, by nie patrzeć zupełnie na przeszłość. Pewnie, że dobrze jest wiedzieć, ale przecież tylko w kategoriach czysto subiektywnych.

Ha! A co z klimatem? To pewnie niektórzy zauważą. Co z miałkością fabuły i mieliznach scenariusza, podczas gdy w „jedynce” wszystko było świeże i nowe. I tutaj powinien nadpłynąć wspomniany na początku wieloryb i zjeść piramidę śmietany. Bo przecież tylko takie coś mogłoby zadowolić tych, którzy oczekują czegoś zupełnie nowego od gry z numerkiem w tytule. Rzeczywistość nie jest aż taka fajna i w każdym z nas siedzi inżynier Mamoń, który mówi za każdym razem, że podoba mu się to, co już raz słyszał. I coś w tym jest, bo całkowicie oderwać się nie da, a mega udziwnienie działa czasami na niekorzyść dla tytułu. Przecież takie gierki jak Heroes w wydaniu V czy Red Alert w 3 utrzymały to, co stanowiło wielkość serii i chwała im za to. Nie udziwniano nic na siłę i zostawiono to, co trzeba. Oczywiście zaraz pojawili się tacy co mówią, że  to już było i jest to jak odgrzewane kotlety. I niech nie jedzą – dla mnie smakuje jak hotdog i będę go jadł teraz i za dziesięć lat. Przy takiej mnogości tytułów, które pojawiają się co roku nie sposób jest uogólniać tak, by powiedzieć, że wszystko należy przyjmować jako mannę z nieba. Niektórym grom nie wyszło na dobre wprowadzenie kolejnej ich części. O takich grach zazwyczaj się niewiele mówi lub wcale. Pomija się je, bo ani nie ciekawią ani nie wzbudzają kontrowersji. Jeśli takie coś zajdzie, to z całą pewnością możemy powiedzieć, że dana gra jest zwyczajnie nieudana. Jeśli o jakiejś jest głośno – zagrajmy sami i spróbujmy nie nastawiając się na nie wiadomo co. Podejdźmy do gry tak, jakby to była pierwsza nasza gra. Wtedy będzie smakować najlepiej, nawet jeśli nie będzie to nasz ulubiony smak.
Na dziś wystarczy. A za tydzień (lub kolejny raz jaki wypadnie) będzie o piwie. A czemu nie? :)

Wywiad z Mirą

Czyli garść informacji o forumowej tygrysicy ;-)

Aveane: Powiedz nam, droga Miro, dlaczego jesteś nazywana Gamerą?

Mira: Hmmm, jak się zastanowić to z trzech powodów. Po pierwsze, gdy zostałam raz tak nazwana, to po prostu bardzo się spodobało wszystkim i przyjęło błyskawicznie. Po drugie… samo określenie „Gamera”, które de facto jest nazwą japońskiego potwora (jeśli ktoś nie wiedział) wzięło się od mojego… żółwia. Waleczne to zwierzę bowiem i zwykle poluje na koty, stąd czasem używam tego określenia. Trzeci powód… cóż, najbardziej osobisty. Mój przyjaciel nazywa mnie „rzułficom”, bo gdy mam problemy, to ponoć chowam się do skorupy i zamykam w sobie.

A: Latać też potrafisz? :D

M: Wiesz… na zlocie w Malborku kilku panów miało manię noszenia mnie na rękach, czego – oświadczam wszem i wobec – NIENAWIDZĘ. Więc można podpiąć to pod latanie. ;)

A: Czyli rozumiem, że interesujesz się anime?

M: Tak, i niestety z wiekiem nie wyrastam. Anime wciągnęło mnie jeszcze przed RPG. Pierwsze z trudem zdobywane mangi, pierwsze konwenty, a jako że PBF wtedy nie znałam, to „wypisywałam się” tworząc fanfiki, czyli fanowskie kontynuacje serii anime. Dziwne rzeczy wychodziły czasem, ale przynajmniej można się było pośmiać.

A: A do której kategorii zaliczysz to zainteresowanie? Nielegalne, nieprzyzwoite czy tuczące? :D

M: Biorąc pod uwagę, co u mnie Bulma z Vegetą robili… zdecydowanie nieprzyzwoite, hehe.

A: Nie wnikam, żeby nie musieć wywiadu oznaczać napisem „+18″ :P Interesujesz się również fotografią, o ile się nie mylę. Preferujesz ruch czy fotografię konceptualną?

M: Preferuję… moje zwierzaki. Cykam zdjęcia wyłącznie rozrywkowo i jak coś to jestem ofiarą fotograficznych zainteresowań mataichiego, ale to już jego powinieneś o preferencje pytać.

A: Pewnie będę miał okazję ;) Rozumiem, że mieszkacie jakoś blisko siebie?

M: Kraków – Opole… e no wiesz, w skali wszechświata to może blisko, ale pociągiem jednak niezmiennie 3 i pół godzinki. Niestety.

A: Do mnie byś miała dalej, więc ciesz się z tego, co masz :D Często jeździsz na konwenty?

M: Teraz już nie tak często, bo jakoś zawsze mi coś wrednie w tym czasie wypada. Jeśli więc udaje się raz do roku gdzieś wybrać, to jestem zadowolona.

A: Zawitasz na drugiej rocznicy „I pomorskiego zlotu LI”?

M: Raczej nie, nie mój rejon Polski.

A: Zraniłaś tymi słowami niejednego LIcza :( Jak się czujesz jako członek Ligi Kolorowych?

M: E tam, odkuję się teraz na spotkaniu we Wrocławiu. Co zaś się tyczy ligi kolorowych, jak to ładnie nazwałeś… różnie się czuję. Z jednej strony to jest jakieś tam wyróżnienie, ale z drugiej niekiedy jest trochę przykro, szczególnie gdy się coś tłumaczy dziesięć razy, a ktoś po prostu nie chce Cię słuchać i tylko widzi w Tobie wroga.

A: Dużo miałaś takich nieprzyjemnych sytuacji?

M: Kilka. Wiesz, jak ktoś jest nowy na forum, to często mu nie zależy na ogólnej atmosferze. Nie rozumie, że np. zakaz umieszczania w sygnaturze linków, to nie wynik naszej złośliwości, lecz po prostu dbałość o bezpieczeństwo LI, żeby nikt wchodząc w takie linki nie wdepnął w wirusa czy innego trojana. Na szczęście jednak pozytywnych aspektów moderowania jest trochę więcej i gdy dostaję pw w rodzaju „Dzięki za szybką reakcję, wreszcie widzę, że obsługa jest dla ludzi. Pozdrawiam ciepło!”, smutaski ulatują. :)

A: I to się liczy ;) Jesteś Opiekunką WoD’a, prawda? Kto Cię wciągnął w takie zainteresowanie?

M: Poprawka, byłam opiekunką, teraz jestem moderatorem. A WoD, czy raczej Wampir był pierwszym po Warmłotku systemem, w który grałam na żywo i stąd po prostu duży sentyment. Poza tym swojego czasu ciągnęły mnie takie tematy nadnaturali. Teraz mam do tego większy dystans, ale i tak lubię oglądać filmy czy czytać książki o wampirach i innych paskudkach.

A: Oj, przepraszam za pomyłkę ^^” Pomachasz macką do fanów i krzykniesz im coś?

M: Tak, tak! Chcę być jak Diablo: JEDZCIE WARZYWA I MYJCIE ZĘBY PO KAŻDYM POSIŁKU <machu machu>

A: Dziękuję za poświęcony czas ;) Miłego wieczoru

M: Gratuluję, przeżyłeś. :D

Stopka:

Wywiad: Aveane

Wstępniak, layout, opisy, Rozmowy przy kawie: Kaworu

Korekta: Redone

Kącik Yarota: Yarot

Tagi: , , , , ,

Leave a Reply